Chcecie obejrzeć coś naprawdę dobrego, trzymającego w napięciu, z dużym poziomem dramaturgii? Zapomnijcie więc „Grę o Tron”, a na HBO GO znajdźcie serial „Chernobyl”. To wspaniała robota serialowa, a napiecia jakie towarzyszy wydarzeniom w serialu nie powstydziłby się najprzedniejszy thriller. Skompletowano świetną obsadę – Stellan Skårsgard, David Dencik (jeden z moich ulubienców – tu w roli Gorbaczowa), Jared Harris (to ten Angol z „Mad Men” i profesor Moriarty z kinowego „Sherlocka Holmesa”), dawno niewidziana Emily Watson (młodsi kojarzą raczej Emmę Watson). Oczywiście wic polega na tym, że z grubsza znamy tę historię – mój małżonek to nawet z cieńsza, bo co i raz zaskakuje mnie znajomością szczegółów dotyczących katastrofy i przebiegu zdarzeń. Dla mnie jest to duże przeżycie, bo pamietam to z dzieciństwa i stałam z mamą i siostrą w kolejce po płyn lugola. Mimo że wiem, że już tam wyrosły rosliny, że pojawiły się zwierzęta, a Ukraina nie zostala zdziesiątkowana przez szkodliwe promieniowanie, to jednak oglądam z dużymi wypiekami na twarzy – tak przeżywam, że małżonek próbuje uchwycić te emocje na zdjęciu bo twierdzi, że zabawniejszych min jeszcze u mnie nie widział. Z pietyzmem odtworzono szczegóły, a najbardziej przeraża znany nam dobrze tupolewizm i nieprzyjmowanie do wiadomości faktów przez wierchuszkę. Znamy dobrze tę mentalność – u nas też występuje. Skala katastrofy byłaby mniejsza, gdyby w pierwszych dniach nie próbowano wypierać faktów i podjęto stosowne do okoliczności działania.
Naprawę szczerze zachęcam – to mini serial, czyli trwa tyle ile potrzeba.
My to raczej telenowela – trwamy i trwamy. Jeśli jesteśmy „Moda na Sukces”, to ja jestem Ridgem. Ridge poleca dziś Wam nastepujące dania:
– toskańska zupa z fasoli z jarmużem
– cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą z grana padano, zapiekane w sosie rosè z pomidorów, bazylii i oliwy
– tarta z młodymi marchewkami, kozim twarożkiem, pomidorami i bazylią
– sernik nowojorski z musem malinowym.