W zeszłym roku w piekarni, w której jestem co rano o szóstej, panie doprosiły się przenośnego klimatyzatora. Pomyślałam wtedy, że właściciel przybytku zadbał o swoje pracownice. W tym roku klimatyzator chodził, ale w tym trzy dni temu przestał. Pytam, czemu nie działa – czy się zepsuł? Wszystko z nim okej, to raczej pracodawca „się zepsuł”, bo zakazał uruchamiania sprzętu, bo – uwaga – za dużo go to kosztuje. Trochę zdębiałam na to dictum, bo są to koszty rzędu 150 złotych miesięcznie, a korzystają i pracownice i klienci i sam produkt, czyli pieczywo. A przy tej skali biznesu jest to jednak żenujące. „Krakowski przedsiębiorca” objawia się w pełnej krasie. Myślę, że popracowałby taki choć jeden dzień w tych trudnych warunkach i szybko by sobie chłodzenie ogarnął. No ale cóż – wpływu nie mam na to żadnego, mogę tylko paniom współczuć. A Was zaprosić do nas, bo ciągła podjarka świeżutkim wciąż chłodem trwa. A i jedzenie jest znośne, wiec wpadajcie. Taki zestaw proponujemy:
– zupa z zielonych warzyw
– tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym, z orzeszkami ziemnym, ziemniakami, kolendrą i ryżem basmati
– tarta z pieczonym kalafiorem, oliwkami liguryjskimi i serem pecorino romano
– ciasto marchewkowe z orzechami włoskimi i kremem waniliowym.