Jesteś amerykańskim reżyserem, może polskiego, a może żydowskiego pochodzenia – nazywasz się Andrew Jarecki (wymawiane „Dżareki”, tak jak Mitch&Mitch mówili o Wodeckim „Zibi Łodeki”). Zrobiłeś fabularny, oparty na głośnej swego czasu w Stanach historii zaginięcia żony bardzo bogatego nowojorskiego dewelopera – członka rodziny, która od prawie stu lat współbuduje Mannhattan. Film był sukcesem komercyjnym – zatrudnienie Kirsten Dunst i Ryana Goslinga zrobiło robotę. Kilka lat od premiery zgłasza się do Ciebie mężczyzna, na ktorym wzorowałeś bohatera swojej fabuły. Jest on podejrzewany o kilka morderstw i postanawia przed kamerą pokazać światu swoje prawdziwe oblicze i swoją wersję wydarzeń. I tu zaczyna się fascynująca historia – bo mało kto dostaje od losu taką szansę, jak Andrew Jarecki – zrobić dokument o bohaterze swojej wcześniejszej fabuły – brzmi to trochę jak nieprawdopodobna historia.
Tak powstał „The Jinx” – sześcioodcinkowy serial dokumentalny, którego bohaterem jest Robert Durst. Siostrzenica polecała mi go już pół roku temu, ale dopiero wczoraj obejrzeliśmy – cały serial za jednym zamachem. Polecam Wam tę historię – jest doskonale zrobiona, trzyma w napięciu i długo nie jesteśmy pewni, czy mamy do czynienia z miłym staruszkiem, czy z bezwzględnym mordercą. Co nim kieruje, kiedy poszukiwany przez policję daje się złapać na kradzieży kanapki w supermarkecie? Dlaczego przebiera się za kobietę? Jak wyglądało jego dzieciństwo? To fascynująca podróż, mówię Wam. Serial wyprodukowało HBO – dla zainteresowanych.
Dziś wielkimi krokami zbliża się turbo -upalny dzień. Po pokonaniu tych kilkuset metrów w pełnym słońcu po lancz do
Nowego Bufetu, odetchniecie trochę u nas, bo temperatura tutaj wynosi 24 stopnie. A na co zapraszamy? Oto lista:
– krem z kalafiorów z prażonymi pestkami słonecznika i olejem z pestek dyni
– marokański tagine z kurczaka z suszonymi morelami, nerkowcami, kolendrą i kaszą bulgur
– tarta z cukinią, suszonymi pomidorami i camembertem
– tarta cytrynowa z bezą.