Będąc niedawno w rodzinnym domu, znalazłam swoją dość bujną korespondencję z przyjaciółkami i znajomymi. Mnóstwo listów, jakichś kartek pocztowych, był nawet list od przyjaciółki z podstawówki, w którym relacjonuje mi szczegółowo, kto, z kim i dlaczego na jej podwórku. Była także boska kartka od przyjaciółek z ogólniaka, które wczasowały się nad morzem, podczas gdy ja pracowałam na stołówce ośrodka kolonijnego PZO w Kamieńczyku nad Bugiem. Dziewczyny na darmowej pocztówce, reklamującej węgiel farmaceutyczny, piszą uroczo: „Dobrze że Cię tu nie ma – z..bałabyś nam całą zabawę”. Kończą równie uroczo: „Gdybyś nie wywnioskowała z obrazka, jesteśmy w Krynicy Morskiej, tumanie!” Widać w tych słowach silne więzy przyjaźni i autentyczny szacunek.
Korespondencja papierowa to jedna z tych rzeczy z poprzedniej epoki, których najbardziej żal. Jednocześnie jednak nie wyobrażam sobie do niej powrotu teraz, bo tak jak postęp przyspieszył w tempie światła, tak na polskiej poczcie czas płynie sobie inaczej – w Cherubino powiedzielibyśmy, że to marsjański czas. A w marsjańskim czasie nie ma miejsca na zmiany – ten czas to w zasadzie constans.
Nasz czas ziemski, środkowoeuropejski pokazuje 10:39. To najlepsza pora na opublikowanie dzisiejszego jadłospisu. Oto on:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem carnaroli i serem grana padano
– cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosè z pomidorów, bazylii i oliwy
– kilka porcja butter chickena w aromatycznym sosie maślano-pomidorowo-jogurtowym z dodatkiem prażonych nerkowców i mieszanki przypraw garam masala, podawanego z ryżem basmati i kolendrą
– tarta z pieczoną dynią, oliwkami i serem fontal – dwa kawałki tarty z brokułem, fetą i suszonymi pomidorami
– blondie z białą czekoladą, orzechami nerkowca i kremem z masła orzechowego i wanilii.