Kolejny dzień tygodnia walka trwa. Zasiadłam na krzesełku przy ladzie już o 9.58 z nadzieją, że właśnie dziś będzie ten dzień, w którym w końcu stanie się dykteryjka. Że dostanę od losu prezent w postaci wolnego kwadransa, w którym to czasie odkręcę kurek i poleci mnóstwo wody. Kilka minut później nie byłam już tego taka pewna, bo pojawiły się pierwsze głodomorki. A dziś, Moi Drodzy, mam utrudnione zadanie, bowiem małżonek okopał się na zapleczu i trzaska quesadillas. Więc do jedenastej robię jego robotę.
Wczoraj wpadła do nas moja siostra, w nienajlepszym nastroju. Specjalnie dla niej przygotowałam utwór muzyczny, którego byłam pewna, że ją rozweseli. Tak też się stało, a ona stwierdziła, że powinnam go puszczać w godzinie szczytu, kiedy wchodzę na kolibrze obroty. Puszczać w zapętleniu, niech zagrzewa do czynów! Link podam Wam w komentarzach, ale znacie go doskonale – nawet Crazy Frog go wykumkał.
Teraz gładko do menu, a w komentarzach będzie energizer-śmiechacz:
– krem z selera z gorgonzolą
– quesadillas – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą i roszponką z winegretem
– tarta z burakami, kozim twarożkiem, pomidorkami i tymiankiem
– tarta czekoladowo-kajmakowa.