Świadoma faktu, jak to zabrzmi w Krakowie i pomna potencjalnych konsekwencji, wyznam Wam, że uwielbiam Warszawę. Abstrahując od faktu, że była pierwszym dużym miastem, które odwiedzałam od dziecka i że na Stawki kupiłam sobie pierwsze firmowe dżinsy, bodaj w 1992 roku, po prostu lubię jej energię, układ urbanistyczny, mnogość zieleni oraz niezwykle sprawną komunikację miejską. Zawsze jak wysiadam na Centralnym, czuję taką samą radość i ekscytację. Chociaż przyznaję – w ten piątek o 22.00, kiedy wysiadłam z autobusu na Dworcu Zachodnim, moja ekscytacja została przytłumiona prawie do zera, ze względu na szemraną atmosferę tam panującą. Musiałam poczekać kwadrans na taksówkę i ten kwadrans dłużył się niemiłosiernie. Taksówki z MPT oblepiały gęsto wyjście z dworca, nie pozostawiając ani cala innym korporacjom – cała atmosfera wokół nich bardziej pasowała do jakiejś zorganizowanej grupy trzymającej władzę przed Zachodnim. Zresztą mój taksówkarz z tańszej korporacji tylko potwierdził moje przypuszczenia: „Ci goście z MPT pozajmowali wszystkie miejsca jak jakaś mafia! Kiedyś tak nie było. No ale odkąd jest obecna władza….” Tu zaczął litanię narzekactwa, jak to musiał zamknąć firmę budowlaną przez 500+ (nie przekonał mnie swoimi argumentami), ale poza tym był dość sympatyczny. Muszę przyznać, że powrót Pendolino z Centralnego miał znacznie przyjemniejsze okoliczności. Powrót trochę na gapę – powiedzmy że na taką pół-gapę, bo udało mi się kupić bilet za 49 złotych. To trochę tak, jakbym kupiła w Lidlu torbę Wittchen z metalowego kosza za 200 złotych – ci, którzy płacą inne ceny w salonach firmowych pogardzają tymi, co mają to samo z lidlowego kosza.
Mini urlop stolicznyj udał się wybornie. Warszawo, a właściwie Mokotowie – jeszcze nie raz u Ciebie zagoszczę, bo wiesz co to przednia zabawa.
Tymczasem już wrociłam, stałe obowiązki wykonane, a owoce ich znajdziecie na liście poniżej:
– krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
– marokański tagine z kurczaka z suszonymi morelami i prażonymi nerkowcami, podawany z kaszą bulgur – dziś bez świeżej kolendry bo właśnie odkryłam, że zamaist niej przywieźli nam lubczyk
– tarta z grillowaną cukinią, gorgonzolą, serem dobbiaco i pestkami dyni
– sbriciolata – włoskie ciasto z serem ricotta i porzeczkami.