Nasz kochany fejsbuczek od mniej więcj dwóch miesięcy próbuje mnie złowić. Codziennie w powiadomieniach mam propozycję kredytu o wartości 10 zł, na promowanie wybranego posta. Za każdym razem witam owo dziesięć złotych z duża irytacją – im dłużej propozycja się pojawia, tym bardziej mnie denerwuje. Napisałam nawet do nich zapytanie, jak wyłączyć tę informację o interesie życia w postaci rzeczonego kredytu. W odpowiedzi dostałam wiadomość…. o propozycji 10 zł kredytu na promowanie wybranego posta. Widzę, że chcą mnie złamać, że udręczona i zdesperowana w końcu dam im upragnionego klika i zadłużę się na promocję posta z września z przeczasiałym menu. A potem okaże się, że przeczytały go tysiące głodnych ludzi i od rana do szesnastej będzie u nas nieustająca kolejka. Wszyscy skuszeni fejsbukową reklamą będą domagali się dokładnie tego menu, jakie post będzie zawierał. Tego dnia oczywiście będzie inne, a zawiedzeni i zdenerwowani ludzie wystawią mi setki jednogwiazdkowych opinii i w rezultacie pójdę z torbami. Oczywiście winnych nie będzie – ot, kolejny żuczek został zgnieciony przez korporację. I w tym momencie widzę szansę na odrodzenie – jak dostanę się do mediów ze swoją łzawą historyjką (zainwestowawszy uprzednio w stylistkę, fryzjera i kosmetolożkę), mój los się odmieni i zostanę kulinarną celebrytką. Czyli w sumie…. kredycik się opyla, zaraz sobie kliknę.
A menu, jakie Wam pod spodem zaprezentuje, jest na dziś dokładnie takie:
– meksykańska zupa kukurydziana
– quesadillas – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, sosem z wędzoną papryką i roszponką z winegretem
– tarta z pieczonym kalafiorem, suszonymi pomidorami i serem pecorino romano
– sbriciolata z ricottą i malinami.