Wrociliśmy z Przemyśla pełni zachwytów i zdziwieni, że nikt nam wcześniej nie powiedział o tym mieście. Jakie jest ładne, malownicze, odnowione i zadbane. Czuję że Przemyśl ma zadatki na nasz drugi Cieszyn. Dojazd bardziej komfortowy bo pociągiem, bez piątkowych korków, bez konieczności wymijania tirów (wybitnie nie sprawia mi przyjemności ta czynność), z centrum do centrum – trzy godzinki z małym hakiem i oto „perła Podkarpacia” stoi przed nami otworem. Przemyśl ma w sobie tę senność, to wrażenie zatrzymanego czasu, podobne innym miastom niedalekiego wschodu – Lublinowi, Lwowowi, a nawet Wilnu – lekkie wzgórza, dookoła lasy. Trochę wrażenie przeniesienia się do międzywojnia. Oczywiście międzywojnia uwznioślonego, zmitologizowanego, tego z naszych wyobrażeń, gdzie Polacy i wszystkie mniejszości żyli sobie krótko i szczęśliwie. Z okien widok Rynku, dobre regionalne jedzonko, życzliwi ludzie (zwłaszcza obsługa w barach i restauracjach), spacery po ulicach-schodkach i przepiękny przyzamkowy park z przemysłową ilością wiewiórek, ledwo chapających słusznej wielkości orzechy włoskie i szukających miejsca ich ukrycia na zimę. Chociaż z rzadka używam tego słowa to muszę przyznać, że jesiennie i słonecznie, ale przede wszystkim jest tam (ekhem, ekhem) romantycznie. Czuć, że było to kiedyś ważne miasto – widać to w bogactwie i rozmiarach kościołów, budynków użyteczności publicznej i imponującej wielkości pieknego dworca.
I wiem, że piszę to jako turystka, bo wiadomo, że to przygraniczne miasto nie jest wolne od wielu problemów. No ale nigdy nie będę tam nikim więcej – chyba że się sprowadzimy na starość – więc taką właśnie mam perspektywę.
Na pewno tam wrócimy. Tak jak i do Lwowa planujemy wrócić. Po prostu czuję, że ta nostalgia to część mojej polsko-środkowoeuropejskiej tożsamości i te miasta są „moje”.
W okolicach dwunastej nie będzie tu ejdnak miejsca na nostalgię. Chwilowe ciepłe kluchy zostaną zastąpione przez dwa sprawne robociki, które będą dbały, żebyście się najedli. Dziś można u nas podjeść tymi własnie daniami:
– meksykańska zupa kukurydziana z makaronem z tortilli
– tagliatelle alla puttanesca z sosem z oliwek, pomidorów, kaparów i oliwy, posypane serem grana padano i natką pietruszki
– tarta z cukinią duszoną z dodatkiem białego wina, gorgonzolą i alpejskim serem dobbiaco
– tarta cytrynowa z bezą.