Nie mam dziś dla Was żadnego przepisu, bo przez ostatnie cztery dni jedliśmy jedzenie wielkanocne (wczorajsza pomidorowa była jedzona w czwartek). I nie wiem, jak to będzie wyglądać w nadchodzących tygodniach, bo od jutra bierzemy się za remont w Nowym Bufecie. Jak setki tysięcy Polaków, wpisując się w ogólnonarodowy trend, postanowiliśmy wykorzystać przestój w sposób produktywny. Miesiąc wolnego pozwolił nam wypocząć jak nigdy dotąd (w zawodowym życiu nie miałam ani razu całego miesiąca wolnego, dla człowieka pracującego w gastronomii to marzenie ściętej głowy – 2 tygodnie to absolutne maksimum i wypas) i jesteśmy gotowi do działania. A że małżonek to taki typ człowieka, który zawsze musi mieć PLAN, to wyknuł plan malowania w ciągu ostatnich dwóch tygodni, zrobił rozpiskę i od jutra wprowadzamy ją w czyn. To rzadka okazja, kiedy to on będzie mistrzem ceremonii, dyrygentem i majstrem na budowie. Mnie w tym układzie przypada rola nierozgarniętego studenta ze skeczy kabaretu Tey, pomagiera-gołowąsa i – co tu dużo mówić – po prostu przydupasa, który będzie wykonywał polecenia bez zadawania pytań, trzymał drabinę i polerował klosze. Ciekawe, czy tak jak u Laskowika, będzie mnie wysyłał po pół litra do monopolowego obok?
Żeby też mieć jakiś poklask i nie czuć się kompletnym popychadłem, nagrałam wczoraj kolejny odcineczek Audio Bufetu, który można już sobie puścić na Sound Cloud, Spotify i Apple Podcasts. Na warsztat biorę nasz sposób prowadzenia biznesu i odpowiadam na często zadawane przez Was pytania, związane z szeroko pojętym rozwojem, rozrostem i ekspansją. Zachęcam do odsłuchu.