Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

7 maja 2020

Jakieś trzy tygodnie temu, jak jeszcze obowiązywał zakaz wstępu do lasów, wybrałam się jak co dzień na rowerowy rekonesans po mieście. Na Plantach już z daleka zauważyłam jednego z naszych najstarszych i najulubieńszych klientów, z którym w Nowym Bufecie przegadałam niejeden kwadrans. Z wielką radością zagadałam do niego, wymieniliśmy się wrażeniami z koronażycia i spostrzeżeniami natury ogólnej. Pan się spieszył po samochód, którym wraz z żoną i rowerami miał udać się pod miasto, co by popedałować w bukolicznych okolicznościach. Wiedziałam, że dość się spieszy, ale przyznaję to ze wstydem – trajkotałam jak najęta i ciągle dopytywałam go o coś, żeby przedłużyć konwersację. Jeszcze kilka minut, a uznałby mnie za psychofankę i przestałby się zatrzymywać na ulicy, zobaczywszy moją postać. Zmitygowałam się jednak i pożegnałam go, uświadomiwszy sobie chwilę dalej, że jestem tak spragniona kontaktu z moimi klientami, a właściwie z ludźmi w ogólności, że zaczynam zachowywać się, jakby mnie wygłodniałą wypuścili z klatki. I że trzeba panować nad sobą. Ale nasza izolacja jest dość hardkorowa – przez niespełna 2 miesiące widziałam się tylko dwa razy przelotem z siostrą i jej córką, oraz w ostatni piątek z kilkorgiem znajomych pod Krakowem – trochę na nielegalu, ale wszyscy byliśmy wygłodniali drugiego człeka. Teraz mam rozkminę: skoro „jak kania dżdżu”, to mianownik będzie: „ten dżdż”?Dżydż dżdżem, kogóż to interesuje – bardziej interesujące wydają się burgery na obiad. Robiliśmy je dwa razy, za pierwszym razem z opiekanymi ziemniakami, a za drugim z gotową bułką ze sklepu z torebki. Bezkonkurencyjne są jednak z ziemniakami – ta buła to trochę porażka, ale czasem każdy chce iść na skróty. Pamiętajcie też o mięsie – żeby Wam zmielili od ręki, bo takie gotowe mielone to także niedobry wybór. A jak będziecie kupować, to najlepiej jakieś tłustsze partie – antrykot, łopatka lub szponder – będzie lepiej smakować. I w zasadzie na mięsie się dziś skupimy, bo dodatki to indywidualna sprawa. Powiem tylko, że do tych z ziemniakami dałam kiszone ogórki, a do tych z bułą cienko pokrojoną młodą cebulkę, plastry pomidora, sałatę masłową i gotowy sos do burgerów HP o dość dobrym składzie. Co do samych burgerów, już Wam piszę. Ja planuję po 100 g na jednego burgera. Na cztery kupiłam więc 400 g wołowiny, wrzuciłam ją do miski, dolałam kieliszek wody z kranu, troszkę sosu sojowego albo worcestershire, odrobinę musztardy i sól. I miąchałam to wszystko rękami parę minut, aż masa mięsna zrobiła się jednolita, plastyczna i łatwa do formowania. Wtedy uformowałam cztery kotlety (normalnie w burgerowniach jeden kotlet robi się z około 200 g mięsa – przy dwukrotnie mniejszych raz że szybciej się Wam usmażą, a dwa że macie więcej kotletów i wydaje Wam się, że zjedliście ogrom jedzenia!. Więc kładę na wagę to mięso, żeby każdy burger miał po 100 g , a następnie formuję płaskie i w miarę okrągłe kotlety. Smażę je potem, dobrze rozgrzewając odrobinę tłuszczu, po2-3 minuty z każdej strony. Nie warto smażyć więcej, bo będą za suche. Sos i bułkę możecie sobie zrobić oczywiście sami – wtedy będzie najlepiej, najambitniej i najsmaczniej, ale jak wracacie głodni z budowy to nie po to, żeby się babrać 2 godziny przy obiedzie. Czuwaj!