Dzień dobry! Wczoraj prawie cały dzień wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że już dziś się z Wami spotkam. I może to trochę dziwne, cieszyć się na powrót do roboty (to trochę jak być kujonem, który nie może się doczekać powrotu do szkoły po wakacjach), ale ja się naprawdę nie mogę doczekać. Wygląda na to, że ten mroźny poniedziałek spędzę jednak w domu. Tak bardzo tego nie planowałam, no ale czasem człowiek musi się poddać okolicznościom. Uwierzcie – takie przymusowe siedzenie w domu to żaden cymes, zwłaszcza jeśli nie można wychodzić i spacerować. No i tak człowiek leży, przekręca się, tu pójdzie do ubikacji, tam do kuchni po jabłko, podejdzie na chwilę do komputera ( nie za długo, bo siedzieć też za bardzo nie można). No i kiedy w końcu widzi już kres swojego dyskomfortu i uziemienia to się okazuje, że jego kręgosłup, zmaltretowany latami stania, nagle się odzywa w niedzielny wieczór. Odzywa się pełną parą, bo nie nawykł do leżenia, ale do stania, chodzenia i roweru. No i bęc! Trzeba zostać i się ratować z pomocą ibupromu, zaprzyjaźnionych fizjoterapeutek, oraz niebieskiego żelu ciepło-zimno z apteki.
Jestem pełna nadziei, że już jutro wszystko wskoczy na właściwe tory. Tęsknię za pracą, tęsknię za Wami, tęsknię za ruchem. I chciałabym, żeby to wszystko wydarzyło się już jutro, bo dziś po prostu nie da rady. Na końcu jeszcze na grubo dla tych, co tu wpadają tylko po zwięzłe informacje:
NOWY BUFET JEST DZIŚ NIECZYNNY. PRAWDOPODOBNIE STARTUJEMY OD JUTRA – BĄDŹCIE NA BIEŻĄCO I CZYTAJCIE POSTY.
To ja zmykam poprzetaczać miednicę. Do rychłego zobaczenia!