Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

2020-12-09 09:52:03

Proces oglądania wszystkich części przygód Jamesa Bonda dobiegł końca w niedzielę. Czy zweryfikowałam swoje opinie o niektórych częściach? Oczywiście? Czy mam jakieś przemyślenia? Jasna sprawa. Czy zmienił się film na podium? Absolutnie nie – tutaj króluje i królować będzie niepodzielnie „Casino Royale” – jest w tym filmie jakaś niesamowita energia, jakaś magia, jest niebywała chemia na linii damsko męskiej – co przypisuję wspaniałej Evie Green. Uważam że Daniel Craig wniósł do postaci Agenta 007 dużo świeżości, oraz pokazał, że tajny agent to przede wszystkim maszyna do zabijania – piekielnie sprawna i inteligentna. Chociaż w przypadku Bonda – Craiga absolutnie nie do okiełznania. Ten Bond bimba sobie na szefostwo niebywale, jak żaden inny. Tamtym zdarzały się czasem jakieś akcje na własną rękę, ale w porównaniu ze swoim najmłodszym wcieleniem to jakieś grzeczne prymusy są. Bond w interpretacji twórców ostatnich pięciu części to ktoś, kim mógłby być Jason Bourne, gdyby przestał się mazać. Chociaż nie wydaje się mieć do końca wypranego mózgu – no, może w kwestii nieuleczalnej miłości do Wielkiej Brytanii. Z resztą Bourne i Bond to dwie strony tego samego medalu. A dla mnie absolutny top sensacyjnych serii, które uwielbiam, ale muszą być naprawdę dobre. Niech go nawet zabiją trzy razy i ucieknie, byleby był błyskotliwy scenariusz, dobry montaż, bohater z krwi i kości i dawka humoru – tu przewagę ma oczywiście agent brytyjski, bo u amerykańskiego odszczepieńca z przebłyskami pamięci sprzed szkolenia jest raczej smutek.
Co zweryfikowałam? Na pewno swój stosunek do „Quantum of Solace” i „Spectre”. Uważam że są lepsze niż zapamiętałam. Ale na pewno trzeba oglądać je ciurkiem, wtedy tworzą spójną historię, jedno wynika z drugiego i człowiek ma lepsze rozeznanie. Chociaż Lea Seydoux to jeden z najgorszych wyborów, jeśli chodzi o bondowskie dziewczyny. Niby piękna i ponętna, ale chemii tam nie był ani na jotę, nie podobała mi się również od strony aktorskiej. Zobaczymy jak to będzie z Aną de Armas.
Jeśli zapragnęliście bondowskiego maratonu, to na HBO udostępnili wszystko. To znak, że przebili wszystkie inne oferty i to właśnie u nich w streamingu pojawi się „No time to die”.
Mam nadzieję, że kolejnym odtwórcą roli Bonda będzie aktor równie świetnie wybrany, co Daniel Craig. Ale to nastąpi za dłuższą chwilę, jak sądzę.
Póki co, zapraszam na lancz – tak z grubej rury, bo nie znalazłam ad hoc godnego łącznika obu tematów. Dziś proponujemy:
– krem z cukinii z prażonym słonecznikiem
– linguine aglio olio pomodoro, z natką pietruszki i grana padano
– butter chicken – zostało jeszcze sześć porcji
– tarta z brokułami, gorgonzolą i pestkami dyni
– ciasto drożdżowe z truskawkami i kruszonką.