Ciężko mi uwierzyć, że jeszcze w poprzednią niedzielę stąpałam po grubym śniegu w pełnym słońcu, podziwiając widoki z Sokolicy, u stóp której leży Dolina Bedkowska. Oczywiście, gdy mnie tam zabrali i pokazali mi przepiękne widoki, nie miałam pojecia że w dole jest Dolina Będkowska, że Sokolica to najwyższa ściana na Jurze, że na szczycie odkryto resztki dużego grodziska z VIII – IX wieku. Te wszystkie informacje przyswoiłam sobie w domu, przed komputerem, zaglądając do Wikipedii i nie tylko. Dziewięć dni temu niemalże spełniłam swoje marzenie o zimie w górach – bo krajobraz był malowniczy a pogoda idealna; oraz – wejście tak mnie przestraszyło, że odmówiłam schodzenia tą samą drogą, zjeżdżając z powrotem na tyłku z innej strony. W poprzednim tygodniu dwa razy budziłam się w nocy i myślałam o tym wejściu z przepaścią obok i nie mogłam usnąć z powrotem, wyobrażając sobie jak w Dniu Świstaka, że spadam i spadam ponownie. Zostawiając te nocne przeprawy powiem tylko, że zima łaskawa była się skończyć w naszym mieście właśnie wtedy, kiedy wszyscy mieli już trochę dość szaroburych wałów śniegowych zalegających pobocza, z widniejącymi gdzieniegdzie żółtym plamami od piesków. Zachowała się elegancko, z klasą i rasowo, turbo przyspieszając roztopy i pozostawiając dość eleganckie resztki, w porównaniu do tego co było. Dziękujemy Ci, Pani Zimo – mamy nadzieję, że Pani Pandemia zachowa się równie elegancko i opuści nas w starym angielskim stylu – nie w tym nowym, brexitowym. Takie mam życzenia na najbliższą przyszłość, a dla Was mam kilka niezgorszych lanczowych propozycji:
– krem pomidorowy z oliwą i ziołami
– makaron farfalle z cukinią, w sosie śmietanowo-winnym, z serem pecorino romano
– marokański tagine z kurczaka, z suszonym morelami, miętą, kolendrą i bulgurem
– tarta z dynią, suszonym pomidorami, serem scamorza i bazylią
– czekoladowe brownie z sosem karmelowym
– dwa kawałki tarty z białą czekoladą i kardamonem, polanej musem z malin.