Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

15 marca 2021

  
Kto jest największą żeńską, niekwestionowaną gwiazdą pop ostatniego czterdziestolecia? Oczywiście – Madonna Ciccone. Mimo że przekroczyła sześćdziesiątkę, a jej muzyka nie rozpala opinii publicznej tak jak kiedyś, wciąż rynek popu i show business wiele jej zawdzięczają. Myślicie że to przeciętna osoba, bez talentu wokalnego i ze skłonnością do skandali? Absolutnie nie, chociaż z tą ostatnią tezą wypada się zgodzić. Słuchając wypowiedzi muzyków, kompozytorów, dziennikarzy i wokalistów, którzy współpracowali z nią u zarania jej kariery, można znaleźć w ich słowach wspólny mianownik. Od początku miała własne zdanie, jasną wizję kariery i była tak samo trudna we współpracy i wymagająca. I to nie zmieniło się przez dziesięciolecia. Piszę o tym, bo obejrzałam dokument o jej trzech przebojach, które wywindowały ją na szczyt i trochę zmieniły reguły gry w show businessie. Miałam sobie obejrzeć do obiadu, a małżonek miał spać, bo temat go nie zainteresował jakoś szczególnie. Ale stanęło na tym, że obydwoje obejrzeliśmy film z dużym zainteresowaniem, bo było tam mnóstwo interesujących informacji – nie tylko o samej Madonnie, ale o tamtych czasach, tamtym Nowym Jorku. A „Holiday” i „Like a Virgin” to kawałki napisane przez mężczyzn – „Holiday” miała być piosenką – oddechem – dzięki której lżej będzie na sercu wobec wydarzeń na świecie w latach osiemdziesiątych (tak, tak – powstanie Solidarności i stan wojenny w Polsce to również były te ciężkie i ważne wydarzenia). Co ciekawe – żadnej z tych dwóch piosenek nikt nie chciał. Za to bardzo chciała je Madonna i to właśnie ona zrobiła z nich hity – dodała charakterystyczny styl śpiewania, wygląd ulicznej, zadziornej dziewczyny i niewymuszony lekki taniec. Ciekawostką jest, że autor „Like a Virgin” nie sądził, że znajdzie się ktoś na tyle odwazny, kto zaśpiewa, że czuje się jak dziewica. Tego słowa się po prostu nie używało w piosenkach. Trzeci kawałek to „Material girl”, z Madonną ucharakteryzowaną na Marylin Monroe, w replice sukni z piosenki „Diamonds are the girls best friends”. To na pozór pochwała rozbuchanego konsumpcjonizmu lat osiemdziesiątych, a tak naprawdę lekka drwina z niego – drwina, która nie została przesadnie zauważona.
Madonna to jedyna taka gwiazda – odważna, bezkompromisowa i robiąca karierę tylko i wyłącznie na własnych warunkach. Należy jej się za to szacunek. I nie wiem jak Wy, ale ja ją bardzo szanuję.
Zmieniając temat zachęcam, żebyście łaskawym i ciekawskim okiem spojrzeli na nasze dzisiejsze menu. Mamy takie propozycje:
– krem kalafiorowy z pestkam i olejem z dyni

– chili con carne
– tarta z pieczoną dynią, fetą i świeżą bazylią
– sernik nowojorski z musem malinowym.