W kwestii wielokrotnie już udowadnianej wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świetami Wielkiej Nocy, u mnie na pierwszy plan wysuwa się kwestia garmażu. To kolejna dziedzina, w której to grudniowe święta zjadają wielkanocne na kolację (wigilijną). I może jak byłam mała, podchodziłam do tego inaczej, bo Wielkanocą na stole pojawiało się mięso i wędliny – w zasadzie nieobecne na codzień. I to nie jakieś tam sklepowe, których nota bene nie było w sklepach. Były to wędliny prawdziwe, ze świniobicia u dziadka – marynowane, pieczone i wędzone przez rodziców – szynka, schab, baleron. Jako rozwijające się dziecko jadłam tego ilości przemysłowe – teraz zadowalam się jakąś jedną czwartą przyswajanej wtedy masy jedzeniowej. Mnogość mięs, majonezów i jaj jest dla mnie trochę przytłaczająca, ponieważ sama mięso jem z rzadka, a jego trawienie to kolosalna praca dla organizmu. Dlatego też wegetariańsko – rybna kolacja wigilijna jest bliższa memu sercu.
No ale co robić – pojadę, spotkam się z resztą rodziny (tam na miejscu już wszyscy zaszczepieni – na szczęście) i pospołu będziemy zajadać jaja, karczki, kaczki, schaby i majonezy. Dla wsparcia trawienia nie zapomnimy zakrapiać naszych biesiad alkoholami. Myślę że uda nam się przeżyć ten ciężki dla układu trawiennego czas – dzięki wiosennym spacerom, rozmowom i naszym tradycyjnym śmiechom do łez? Jestem dobrej myśli, ale przede wszystkim cieszę się na podróż na Mazowsze – to moja najdalsza podróż od wrześniowej krótkiej wizyty nad polskim morzem.
U nas dziś wprawdzie miąsko występuje, ale w towarzystwie innych, niemięsnych dań. Oto nasze propozycje:
- zupa z kapusty z pesto, pomidorami i grana padano
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i grana padano, zapiekane w sosie rosè
- tajska wołowina massaman, a mleczkiem kokosowym, orzeszkami ziemnymi , kolendrą i ryżem Basmat
- tarta z brokułami, oliwkami liguryjskie i duńskim serem pleśniowym
- tarta czekoladowo-kajmakowa.