Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

21 maja 2021

Te karczochy na tarcie przypominają trochę rabarbar. Przypomniało mi się, jak rósł u nas koło domu i mama czasem kazała nam nazrywać na kompot. Albo porzeczek, bo ich krzaki też rosły koło domu, obok malin i agrestu. W ogródku mama z uporem hodowała warzywa – jakieś rzodkiewki, dymkę i nie pamietam co jeszcze – wszystko rosło miernie, bo za siatką, na terenie szkoły, rosły wybujałe topole. A topole, jak mi zawsze mówili, mają wybujały system korzeniowy i zabierają wodę i całą resztę okolicznym roślinom. Ze względu na mierne plony zakładam, że może to być prawdziwa hipoteza.
Jaka może być różnica w jakości i wielkości warzyw w ogrodzie przekonywałam się zawsze u dziadków w Nadkolu. Tam za stodołą, na wyraźnym obniżeniu terenu wszyscy ze wsi mieli swoje ogrody. I warzywa tam rosły ze ho ho! Pewnie dlatego, że był to teren zalewowy Liwca i przez to ziemia była dużo żyźniejsze niż w okolicy – a w okolicy były piaszczyste gleby piątej i szóstej klasy. Z resztą coś podobnego mówił niedawno Robert Makłowicz w odcinku o Kurpiach – a kraina mojego dzieciństwa to pogranicze Podlasia, Mazowsza i Kurpiów właśnie.
W każdym razie buszowałyśmy w tych ogrodach aż miło. Babcia nas w kółko przeganiała, bo jak wyrwałyśmy z ziemi za małą marchewkę (to przeważnie jest loteria), to zamiast ja wziąć i zjeść, wkładałyśmy ją z powrotem do ziemi,co bardzo ją irytowało. A jeśli marchewka była wielkości, która nas zadowalała, po prostu „płukałysmy” ją prowizorycznie śliną i jadłyśmy bez włożenia pod bieżącą wodę – kto by tam sobie tym głowę zawracał.
Korzystanie z dobrodziejstw przydomowych ogródków warzywnych nie wyrobiło we mnie chęci posiadania własnego. W Ciechanowie moja cioteczna babka spędzała długie godziny zgięta w pół i pielęgnująca swoje rabaty, to samo na wsi robiła babka właściwa. Pamietam je tak pochylone na rabatach – nigdy nie chciałam tak ciężko pracować. Okazuje się, że może w innej branży, ale też pracuje ciężko – historia trochę zatoczyła koło.
Ale a propos działek, roślin i pracy tamże – miałam w pracy kolegę, którego całe nastoletnie życie mama woziła na działkę w niemal każdy weekendy, żeby tak kopał, sadził i pracował. Skutek jest taki, że kolega szczerze nienawidzi tej działki, bo kiedy jego koledzy spędzali razem weekendy, on musiał zachrzaniać na łopacie i motyce. Działka jest tak dużą trauma, że odmawia on nawet zabrania tam swoich dzieci, bo ten kawałek ziemi nijak nie kojarzy mu się z wypoczynkiem. Smutna historyjka.
Ale dziś piątek, wiec nie będę zamulać. Zwłaszcza że czeka mnie mały wyjazd weekendowy, turystyczno-krajoznawczy. Cieszę się więc i zapraszam Was przed weekendem na nasze jedzenie. Dziś na bogato, bo zostało z wczoraj i zupy i czilaka – jak nazywa chili con pavo jeden z naszych klientów 🙂. :

  • dahl – zupa kokosowa z soczewicą i pomidorami
  • krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
  • makaron farfalle z grillowaną cukinią, w sosie śmietanowo-winnym, z pecorino romano
  • chili con pavo z indykiem, kukurydzą i fasolą, podawane z ryżem
  • tartak pieczonym bakłażanem, cheddarem, karczochami i słonecznikiem
  • tarta czekoladowo-kajmakowa.