Do szwedzkiego sklepu meblowego mam stosunek ambiwalentny. Z jednej strony go kocham miłością długa i namiętną, ale są takie momenty, kiedy kiełkuje we mnie spore ziarno irytacji połączonej z lekką paniką. Najbardziej cenię sobie to, że można mieć w domu właściwie wszystko z Ikea, ale żaden z wyborów na ikeowy nie wygląda. Wystarczy wybierać przedmioty nieoczywiste, nie z pierwszej linii frontu, oraz dobierać meble niestandardowo, wrzucając typowa szafkę biurową do pokoju dziennego, albo coś typowo kuchennego do łazienki. Możliwości jest tak wiele ( „jest tak wiele kobiet, że kręci mi się w głowie” – śpiewał Lesław z Partii), że trudno je ogarnąć rozumem. Od miłości przechodzę jednak do prawie – nienawiści, kiedy znajduję się w samym sklepie, a ściśle w jego górnej części. Niby są skróty, niby wszystko jest funkcjonalne i pod klienta, ale jakoś tak zawsze wychodzi, że się gubię. Że wybierając skrót, obchodzę cały sklep naokoło półtora raza i mam już lekki atak paniki, że oto dopadł mnie Dzień Świstaka i będę tak krążyć po wsze czasy. Najważniejsze jest, żeby znaleźć dział dziecięcy, bo przy nim zawsze jest wyjście do restauracji, a tam można ukoić skołatane nerwy jakąś kawką, klopsikiem szwedzkim, tudzież galaretką z owocami.
Wczoraj na szczęście udało się w końcu znaleźć właściwą drogę, ale w międzyczasie humorek trochę mnie opuścił wobec świstaczej wizji z tyłu głowy. Odzyskałam go dopiero pogryzając bułę z kiełbaską wegańską, piklami i musztardą – zestawem mało wyszukanym i bez rewelacji smakowych, ale po wyjściu dopadł mnie taki głód, ze niemal słaniałam się na nogach. A przypominające sobie, że moim posiłkiem było jedynie śniadanie, plus kilka łyżek warzyw z tagine, pognałam do grillujących pracowników sklepu, by zakupić cokolwiek, co będzie namiastką obiadowego posiłku. Reasumując – zakupy się powiodły, wszystko z listy nabyliśmy, a mi udało się nie zwariować w labiryncie krzeseł i łóżek, przeplatanych praktycznie i ładnie urządzonym pomieszczeniami.
A teraz menu – twardo, bez łagodnego przejścia tematycznego, kawa na ławę:
- zupa kukurydziana z mleczkiem kokosowym, zieloną pasta curry i trawą cytrynową
- makaron linguine z pesto, pomidorami i grana padano
- tarta porowa z orzechami włoskimi i gorgonzolą
- tarta z białej czekolady z kardamonem musem malinowym.