Nie wiem, czy dotarła do Was bardzo zabawna informacja, sprzed mniej więcej tygodnia – dwóch. Otóż pani Socha, samozwańcza liderka ruchu antyszczepionkowego w Polsce, umieściła na swoim fejsbuku prośbę o datki, ponieważ… popsuło jej się sprzęgło w samochodzie i potrzebowała kupić nowe. Chyba nie spodziewała się takiego odzewu, bo nawet ludzie jej przychylni uznali to za wyjątkowo niesmaczne, czego nie omieszkali pozostawić w komentarzach. Ci mniej przychylni też rzucili się do komentowania – jeden lekarz nawet proponował zakup sprzęgła z własnej kieszeni, jeśli pani Socha zaszczepi się przeciw covidowi. Trochę śmieszne, trochę oburzające, ale zmusiło mnie do szerszej refleksji nad współczesnym żebractwem internetowym. Zdałam sobie bowiem sprawę, ze rozrosło się ono do niebotycznych rozmiarów i mnóstwo ludzi „z internetu” uczyniło z żebrania dochodowy biznes. Dobrym przykładem jest przywoływany tu kilkakrotnie przeze mnie dawny bloger i sędzia piwny – Tomasz Kopyra – który dostarczał ludziom wysokiej jakości konwent przez wiele lat, miał umowy i współpracę z browarami, wydał nawet książkę. Kiedy jednak, z sobie tylko wiadomych powodów porzucił picie piwa, ciągle chce zarabiać na gadaniu do kamery. Problem w tym, że gadać nie ma o czym, że poza światem piwa, ma znikoma wiedzę o śrzeczywistości (taki chłopek-roztropek) i nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Nie przeszkadza mu to jednak nagrywać live’ów na temat tego, jak książka o wstawaniu rano zmieniła jego życie. W koncertowy sposób zmarnował swój potencjał, bo jest, a raczej był przykładem Youtubera, którego widzowie byli często dużo bardziej ogarnięci od niego. Mieli szacunek do jego wiedzy i czerpali z kanału garściami, chcąc poznać tajniki piw kraftowych. Żaden sensowny człowiek nie będzie jednak subskrybował kanału, albo co gorsza za niego płacił – na którym prowadzący przez dwie godziny wciska jakieś pierdololo na tematy, o których nie ma bladego pojęcia, oprócz tego, że przeczytał jedną książkę czy artykuł. No i pan Tomasz zbiera pieniążki za to, że pozwoli raz na jakiś czas pooglądać ludziom swoje miernej jakości wywody.
Oczywiście żebraków są całe stada – małżonek co i raz coś nowego obejrzy i zdaje mi relację z placu boju. Ostatnio opowiadał o Polaku w Kambodży – jest to wolnościowiec, którego wolnościowość kończy się jednak na jego osobie. Czujni internauci wyszperał, że był skazany przez sąd za faszystowskie piosenki, wykonywane publicznie, kiedy był asystentem radnego. Generalnie okazało się, że to cichy faszysta, który uciekł z kraju na daleki wschód przed prawem innymi problemami. Ale zbiera pieniądze, a ludzie wpłacają. I dzięki temu pan żyje sobie wygodnie na końcu świata, nie niepokojony przez nikogo.
Najdziwniejsze jest to, że ludzie chcą za taki kontent płacić – na pewno jest jakieś psychologiczno-socjologiczne wyjaśnienie tego fenomenu, ale jeszcze do niego nie dotarłam. Ale będę szperać – jak coś znajdę, to się z Wami podzielę.
Póki co, zapraszam Was dziś na lancz. Mamy sporo propozycji:
- krem z cukinii
- krem z buraków z jogurtem
- cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosé, z pomidorów, oliwy, śmietanki, czosnku i Brazylii
- marokański tagine z kurczaka, z suszonymi morelami, nerkowcami, kolendrą i bulgurem
- tarta z pieczonym bakłażanem, fetą, karczochami i bazylią
- tarta cytrynowa z bezą.