Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

15 września 2021

Antropolodzy kultury zacierają ręce na popandemiczne relacje ludzi – na pewno będą je zbierać, nagrywać, archiwizować i być może puszczać potem w muzeach, czy też wykorzystywać do swoich etnograficznych badań. Pojedyncze i zbiorowe doświadczenia już są powoli gromadzone, katalogowane, podsumowywane. Powstają artykuły, eseje, książki, podcasty, związane z naszym doświadczaniem zamknięcia i strachu. Materiału badawczego będzie w bród, zwłaszcza że wiele jest osób, które pragną się swoimi przeżyciami z tego czasu podzielić.
No a ja zdałam sobie ostatnio sprawę, że nie mam najmniejszej ochoty czytać podsumowań, relacji, wniosków, uogólnień i wyszczególnień. Że temat pandemii wywołuje moją irytację i zniecierpliwienie. Że wziąwszy do ręki ostatni numer Pisma, właśnie temu zagadnieniu głównie poświęcony, tym razem mało znalazłam tam rzeczy dla siebie. Odrzucałam a priori długaśne teksty o pięciuset dniach zarazy, zbyłam prychnięciem amerykański esej o tym, ze każdy z nas inaczej zapamięta pandemię. Zdałam sobie sprawę, że już nie chcę. Że nie mam ochoty zgłębiać i drążyć, zwłaszcza cudzych perypetii koronawirusowych. Że guzik mnie obchodzi jakaś rodzina z pasa rdzy, która w jakiś tam sposób była dotknięta lockdownem, oraz że nie chce już przypominania jak to było na początku, jak się baliśmy, jak brakowało maseczek, płynu dezynfekującego i mnóstwa innych rzeczy. Czuję w sobie głęboki bunt – chciałabym żeby wróciła już norma, chciałabym żeby skończyły się spory, chciałabym żeby ludzie byli rozsądni i odpowiedzialni. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że moje pragnienia to głos wołającego na puszczy i to czego chcę, to raczej tęsknota za czymś, czego nigdy nie było. Za chwilę owa „norma” stanie się w moim umyśle jakąś bukoliczną krainą szczęśliwości z mojej pamięci – coś jak wyobrażenie o polskiej sielskiej wsi, które istnieje tylko we wspomnieniach, zafałszowanych przez czas i przez dziecięcy umysł, który zapamiętuje bardziej i zupełnie inaczej niż dorosły. A poza tym – sama „norma” jest pojęciem trochę abstrakcyjnym.
Trzymając się teraźniejszości i nadziei na lepsze jutro, znajduję ukojenie w pracy – w codziennych, powtarzalnych żmudnych czynnościach, które jakoś tam nadają życiu sens. I z takich właśnie czynności, okraszonych burzliwą poranną rozmową z małżonkiem na temat super foodów, powstały dzisiejsze Dania i deser, co prezentuję poniżej:

  • toskańska zupa pomidorowa, zaprawiona oliwą extra vergine i zagęszczona grillowaną bagietką posmarowaną ząbkami świeżego czosnku, podawana ze świeżą bazylią
  • quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynka, cukinią i kukurydzą, plus sałata z winegretem
  • kokosowe wegańskie curry z dyni i batatów, podawane z ryżem basmati, orzeszkami ziemnymi i kolendrą – koło dziwsięxiu porcji
  • tarta z boczniakami duszonymi w białym winie, belgijskim serem pleśniowym i natką pietruszki
  • brownie z sosem karmelowym.