Fejsbuczek zrobił mi brzydkiego psikusa, wywalając się w trakcie pisania. Oczywiście straciłam bezpowrotnie cały tekst, a ten który właśnie powstaje, będzie zupełnie inny od poprzednika. Informowałam Was w nim, że jadę dziś do Ciechanowa, ale nauczona doświadczeniem nie wybrałam morderczego TLK, który był przyczyną wielu zgryzot latoś. Potem jakoś tak gładko przeszłam do jesieni, zacytowałam Muńka Staszczyka („Jesienią zawsze zaczyna się szkoła, a w knajpach zaczyna się picie”). Słownik zmienił mi Muńka na Mańka – pozdrowiłam tedy wszystkich Muńków, Mańków i mańkutów. To z grubsza tyle, jeśli chodzi o odtworzenie utraconych wyrazów. IC do Olsztyna jedzie pięć i pół godziny, doskonale znaną mi ze studiów trasą – przez Kielce, Radom i Skarżysko. Podróż zapowiada się długa, ale siedzenia są wygodne, a ja zaopatrzyłem się w media tradycyjne, oraz w multimedia – nie ma mowy o nudzie. Oprócz wymienionych atrakcji jest także stary, dobry, zdrowy sen – jego przyjścia także zakładam. Dzięki Opatrzności za maseczki – ewentualny dzięcioł i sążniste chrapy skryją się pod biała warstwą. W związku z mą włajaż zamykamy dziś trochę wcześniej – mniej więcej o 14:40. Dlatego ewentualne zamówienia przyjmujemy do 14:30 – miejcie to na uwadze przy planowaniu lanczu. A lancz dziś następujący:
- zupa kukurydziana
- penne alla puttanesca z oliwkami, kaparami i pomidorami, posypane natką pietruszki i grana padano
- chili con pavo z indykiem, cukinią, kukurydzą i fasolą, podawane z ryżem
- tarta porowa z serem z niebieska pleśnią i orzechami laskowymi
- tarta waniliowa z malinami.