Świat tradycyjnych mediów ciagle uważany jest za ten główny, poważny, opiniotwórczy. Ale niewątpliwie jesteśmy świadkami ich powolnego zmierzchu, ich ostatnich podrygów. Oczywiście nie stanie się to z dnia na dzień i miną jeszcze długie lata, nim większość społeczeństwa przerzuci się na streamingi i youtuberów. Ale niewątpliwie to nastąpi. Z resztą, zastanawiałam się ostatnio, czy poziom mediów tradycyjnych tak bardzo różni się od treści, które przekazują nam gwiazdy YouTube? Spójrzmy chociażby na poziom rozrywki, jaką zapewniają nam wiodące stacje telewizyjne w Polsce? Te wszystkie show z gwiazdami, te oparte na pierwotnej formule Big Brothera coraz to nowe mutacje formatu filmowania grupy ludzi, zamkniętej w małej przestrzeni. Propaganda informacyjna – w jednych miejscach wymykającą się jakiejkolwiek skali, w innych dość oczywista, ale nie tak brutalna. Autorytety telewizyjne, które złapawszy wiatr w żagle, zaczynają wypowiadać się na tematy spoza swoich kompetencji, racząc nas żenującymi teoriami i wprowadzając nas w zakłopotanie swoją niewiedzą o świecie.
„Prawdziwa” telewizja jest wciąż bardziej prestiżowa i nobilitująca, ale jeśli chodzi o fonię, czyli na przykład rozwijające się błyskawicznie podcasty – one również są ważną częścią nowych mediów, a często rozszerzeniem pracy tradycyjnych dziennikarzy, którzy w tej formule pozwalają sobie na więcej – na wnikliwsze analizy, dosadniejsze komentarze, śmieszniejsze żarty (lub żarty w ogóle). Nie mogę tu nie wspomnieć o bardzo udanym transferze Roberta Makłowicza, który – zwolniony z telewizji publicznej – tak dobrze odnalazł się na YouTube, że zdaje się spijać stamtąd cała śmietankę, bo wszyscy chcą go oglądać i z nim współpracować. A z innej beczki – zasiedziały w telewizji komercyjnej Kuba Wojewódzki, ma oglądalność na poziomie 600-700 tysięcy widzów – dla popularnego YouTubera jest to malizna. I muszę przyznać, że to jedna z niewielu postaci, której istnienia w popularnej telewizji kompletnie nie rozumiem. No ale kto powiesział, że muszę rozumieć świat w stu procentach…?
Fascynujące jest obserwowanie tych zmian, które niewątpliwie zachodzą, kreują powoli całkiem nową rzeczywistość, a my żyjemy właśnie teraz i mamy okazję w nich uczestniczyć i je obserwować na żywo. Jeszcze nie wiadomo, co się wykluje z tego jajka, ale coś na pewno – coś nowego i świeżego. Czy będzie lepsze? Nie wiadomo. Na pewno będzie najlepsze na swoje czasy.
I tu chciałabym napisać, że i my staramy się być najlepsi na swoje czasy. Wiadomo, jak to w życiu – raz wychodzi, a raz nie. Dzisiaj to nawet wyszło, bo lancz prawie gotowy i udał się nam nawet. A to przygotowaliśmy na dziś:
- krem z groszku z jogurtem
- tażin z kurczaka z suszonymi morelami, nerkowcami i kolendrą, podawany z bulgurem
- gnocchi z pesto, pomidorami i grana padano – 10 porcji
- tarta z pieczarkami, serem z niebieską pleśnią i pestkami dyni
- sbriciolata z czarnymi porzeczkami i ricottą.