Robimy ten sam numer każdego roku. W ostatnich dniach przed świątecznym urlopem włączamy na Spotify playlistę Alternative Christmas. Za każdym razem robimy to z nadzieją, że może tym razem, że poleci przez cały dzień, że jakoś wytrzymamy. Wszak to alternatywa, więc z naszego punktu widzenia łatwiejsza do strawienia, niż mainstreamowe marcepanowa zapychają pulpa. I zawsze jest tak samo – któreś z nas włącza, śmiejemy się, jest coś w rodzaju podnietki. Mija mniej więcej godzina, a christmasowe kawałki zaczynają niepostrzeżenie nas uwierać jak kamień z Jeleniej Góry w bucie. W pewnym momencie mam już taki przesyt, że dokonuję aktu kapitulacji, wyszukując jedną ze swoich, tworzonych z mozołem playlist. I wszystko wraca na stare tory, przy jednoczesnym odfajkowaniu corocznego rytuału. Jeśli ktoś z Was ma silne pragnienie, żeby sobie takiej playlisty u nas posłuchać, niech tu biegnie – na razie leci, śmieją nam się buzie, ale nie wiemy jak długo tym razem to potrwa. Do jedenastej na pewno. Akompaniament towarzyszy następującemu kompletowi dań:
- krem brokulowy
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i grana padano, zapiekane w sosie rosè z pomidorów, oliwy, śmietanki i czosnku
- tarta z bio burakami, fetą, pomidorkami i odrobiną octu balsamicznego
- sernik nowojorski z musem malinowym.