W związku z zamiarem użycia w ciągu najbliższych dni nieznanej mi wcześniej pasty miso, obawa przed rezultatem jej użycia wkradła się w moje sny. Zamiast śnić o pysznych daniach i nowych smakach, dzisiejszej nocy miałam zupełnie inne wizje. Gang kucharzy, porwana dziewczynka w samochodzie, a nad tym wszystkim czuwał szef – prawdziwy goryl w kucharskim kitlu, z kompletem ostrych jak brzytwy noży pod ręką. Gdzieś w tym wszystkim ja, oraz nieszczęsna pasta miso, którą ciagle nakładałam, na patelnię, zastanawiając się czy wystarczy jedna łyżka, czy dwie. Strach przed gorylem mnie obezwładniał, niemoc w doprawianiu podcinała skrzydła. Obudziłam się w stresie, zupełnie niewyspana. Dziś po pracy trzeba chyba obejrzeć coś głupiego a lekkiego.
W świecie realnym żaden goryli kucharz mnie nie odwiedzi – mam nadzieję. Za to odwiedzicie mnie Wy – również mam nadzieję. Wraz z odwiedzinami możecie nabyć co nieco, o czym już w podpunktach informuję:
- krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
- minestrone – zostało jeszcze kilka porcji
- quesadilla z serem, szynką, cukinia, kukurydzą i sosem z wędzoną papryką, plus sałata z winegretem
- kokosowy kurczak z imbirem, szpinakiem i ryżem basmati – jego również jest kilka porcji
- tarta z pieczona dynią, suszonymi pomidorami i fetą
- sbriciolata z czarnymi porzeczkami i ricottą.