Będąc na izolacji, jedna z moich sióstr odkryła wspaniały sześcioodcinkowy serial dokumentalny „Nasz człowiek w Japonii”. Bohaterem japońskich wojaży jest znany z Top Gear James May – wysoki siwo- i dość długowłosy Anglik, o którym można powiedzieć że zjadł zęby na rozrywkowych dokumentach. James May to naprawdę charyzmatyczny gospodarz programu, u którego w doskonałych proporcjach występuje autoironia, złośliwość, ciekawość, poświęcenie dla sprawy i szczypta duchowości. Układa dość zręczne haiku, o czym możecie się sami przekonać, oglądając ów program na Amazon Prime. Pomysł jest taki, że May jedzie od północy – od graniczącej z owianym złą sławą Sachalinem Hokkaido, by zakończyć podróż na samym południu japońskich wysp. Podróż to ciekawa, niesztampowa i bardzo dla widzów zabawna. Taki top telewizyjnej rozrywki. Gdy próbowałam sobie wyobrażać popularnych polskich celebrytów w roli prowadzących, aż gęsia skórka pojawiła mi się na ciele. Nigdy nie byłam jakąś fanką japońskiej kultury i nie marzyłam o odwiedzeniu Tokio – mimo bezgranicznej miłości do „Między słowami”. Po przeczytaniu zbioru „W Azji” Terrazzino, w zasadzie zniechęciłem się do Japonii. „Nasz człowiek w Japonii” trochę tę niechęć odczarował – niektórymi rzeczami byłam wręcz zafascynowana. Oczywiście takiemu popularnemu Brytyjczykowi, z dużym budżetem i masą nagranych spotkań z najfajniejszymi ludźmi i odwiedzaniem najfajniejszych miejsc jest łatwiej niż jakiemuś przeciętnemu turyście, który przez pięć lat mozolnie odkładał pieniądze na japońską przygodę życia – zdaję sobie sprawę, że rzeczywistość programu rozrywkowego jest podkręcona. Ale muszę przyznać, że ogląda się to znakomicie, śmieję się bardzo często i dawkujmy sobie po odcinku dziennie, bo szkoda będzie jak się skończy (to już za trzy dni 😥). Serdecznie polecam – na tę nijaką porę roku, w oczekiwaniu na wiosnę, to świetna, poprawiająca humor pozycja.
Skoro o poprawie humoru mowa, to mam nadzieje, że niektórym z Was nasze jedzenie też poprawi humor. Oto co polecamy:
- harira – zupa z soczewicy i ciecierzycy, trochę pikantna, bardzo aromatyczna
- gnocchi ze szpinakiem, gorgonzolą i grana padano
- cztery porcje wegańskiego tazinu, z bulgurem, nerkowcami i kolendrą
- tarta z pieczoną dynią piżmową, pomidorkami cherry, kozim twarożkiem i czarnuszką
- jeden kawałek tarty brokułowej z karczochami, pecorino romano i oliwkami liguryjskimi
- sernik nowojorski z musem truskawkowym.