Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

22 lutego 2022

W sobotę mieliśmy plan, żeby nakupić paczków w różnych cukierniach, przynieść do domu, zjeść i sporządzić dla Was mini ranking. Niestety – wiało okrutnie, postanowiliśmy więc skrócić spacer i iść tylko do dwóch pobliskich cukierni – już w środku u Starowicza spostrzegłem się, że nie mamy ani portfeli ani telefonów, więc odmówiłam swojego pączka i wróciliśmy na chatę.
Jednak pomysł nie umarł – wczoraj zjedliśmy wspólnie cztery pączki z czterech różnych cukierni, a dziś rano kolejne dwa z okolicy. Myślicie że to żadne poświęcenie? Wprawdzie małżonek twierdzi, że on to i owszem – chętnie się czasem tak poświęci. Natomiast mnie wczoraj wieczorem bolała głowa, a dwie dzisiejsze połówki pączków zamieniły się tuż po spożyciu w trzykilogramowy odważnik i ciągną mnie w dół. Nawet małżonek zagaduje z zaplecza, że jakoś tak mu po tych paczkach jednak ciężko i najchętniej położyłby się spać.
No ale pączki zjedzone, wnioski wyciągnięte, więc teraz czas na podsumowanie. Podam Wam na łamach tylko nazwę zwycięskiej cukierni – nie będę źle pisać o innych. To i tak nie ma większego znaczenia, bo w Tłusty Czwartek sprzedadzą się wszystkie paczki, niezależnie od tego czy są smaczne, czy gniotowate.
Reasumując – całkiem zjadliwe pączki ma w swoim wyposażeniu ulica Starowiślna i to tamtejsza cukiernia zdecydowanie wygrała. Najsmaczniejszy, zwyczajny, o dobrej konsystencji, nieśmierdzący tłuszczem i nienadziany najtańszą konfiturą jest pączek od Sargi. To jest ta cukiernia, która w sezonie letnim ma tylko lody – tak, tak, to tam, gdzie są te długaśne kolejki. W innych miesiącach maja tylko pączki. Jak widać, skupienie się na jednym produkcie i dbanie o powtarzalną jakość to sposób na sukces. Mają też – tak jak my – tylko jeden lokal. Gratulujemy. Całkiem niezłe pączki były też u Cichowskich, obok Teatru Starego, również na Starowiślnej. Jeśli zaś chodzi o nasza okolicę – cóż – nie polecam ich wyrobów, bo albo poczujecie smak i zapach oleju, w którym się pączki smażyły, albo dostaniecie twór gumowaty, którego jedzenie to prawdziwa walka, to wyzwanie dla szczęk, a kiedy broń borze wybierzecie wersję z polewą czekoladową, będziecie czuli tylko średni smak tej polewy i równie średni smak nadzienia.
No ale to są szczegóły, bo i tak będzie sprzedane.
Nie jedząc w ogóle pączków muszę przyznać, że dla mnie to prawdziwe wyzwanie i z ulgą myślę o tym, że nie będę ich jadła przez najbliższy rok. Tu oczywiście łezka w oku mi się zakręciła za najlepszymi na świecie pączkami mojej mamy – ojeju, jakie one były wspaniałe – lekkie, aromatyczne, po prostu doskonałe.
Wkręciwszy się trochę w ranking już bym biegła do Śliwy i Starowicza po kolejne pączki, ale idea jedzenia kolejnych smażonych i tłustych wyrobów z ciasta jednak mnie przeraża. Wracam po południu do swoich kasz, buraków, fety, awokado i oleju rzepakowego. A Wam prezentuję nasz dzisiejszy lancz – dość bogaty, bo podwójny:

  • krem z selera z prażonymi orzechami włoskimi
  • krem z buraków z jogurtem
  • tagliatelle aglio olio pomodoro z natką pietruszki i serem grana padano
  • chili con pavo – z indykiem, fasolą, kukurydzą i ryżem
  • tarta brokułem z gorgonzolą i oliwkami liguryjskimi
  • tarta cytrynowa z bezą.