Naklejeczki wczoraj dostarczono – pod spodem możecie sobie zobaczyć jak wyglądają. Nie zrobiłam z nimi dyptyku, bo zawierają krwisty wyraz – wprawdzie w cyrylicy, ale nie chciałam tak bezpośrednio epatować. Dlatego chętni do obejrzenia znajdą je w sionce – natomiast w salonie jest fotografia tarty porowej z fetą na rieslingu.
W sobotę widzieliśmy na Rynku amerykańskich żołnierzy – ich mundury to jedna z klisz popkultury, dlatego nie można ich pomylić z żadnymi innymi. Pewnie stacjonują bliżej wschodniej granicy i przyjechali na weekend. Akurat odbywała się po Adasiem ukraińska demonstracja mająca na celu obudzić sumienia państw NATO w sprawie wysłania samolotów. Muszę przyznać, że takich widoków nie oglądałam jeszcze w sercu Krakowa, mimo że mieszkam tu już dłużej niż mieszkałam w Ciechanowie. Umundurowani amerykańscy żołnierze oglądający ukraińską demonstrację – nigdy bym tego sama nie wymyśliła. Ale to coś jak kadr z świetnego acz przerażającego serialu „Years and Years”, o którym kiedyś Wam tu pisałam. W którym z resztą Rosja anektuje Ukrainę, a członkowie rodziny zwracają się przeciw sobie z powodów głównie politycznych. Nieustannie polecam, jeśli ktoś jeszcze nie widział.
Polecam Wam także to, co zrobiliśmy dziś dla Was do jedzenia. Mamy następujące propozycje:
- krem z pieczonych warzyw – marchewki, cebuli, ziemniaków i selera, z dodatkiem białego wina, rozmarynu i lubczyku
- chili con pavo z indykiem, czarną fasolą, kukurydzą, cukinią i ryżem
- tarta porowa z fetą i czarnuszką
- sernik nowojorski z musem truskawkowym.