Wbrew wcześniejszym zapowiedziom pogodowym, Majówka była dość ciepła i słoneczna. Spędziliśmy ją w kujawskim lesie, w pewnym oddaleniu od cywilizacji, w sąsiedztwie bagien, jeziorek i Wisły. Otaczała nas natura, ale nie mogę powiedzieć, że jest to równoznaczne z ciszą, bo natura generuje dość dużo dźwięków. Ptasie trele rozbrzmiewały intensywnie, czaple wydawały z siebie osobliwe dźwięki – niepodobne ptakom, a raczej dzikiemu zwierzowi. Ale najbardziej dały się nam we znaki odgłosy kuny, która zagnieździła się na dachu – tuż nad naszą sypialnią – mniej więcej od pierwszej w nocy zaczynała łażenie i drapanie w nasz sufit, co było bardzo skutecznym budzikiem. Człowiek z miasta, który całe wakacje spędzał na wsi, ale dwadzieścia lat temu, zdecydowanie odwykł od tych dźwięków natury, zwłaszcza że w naszym mieszkaniu jest naprawdę cichutko.
Mimo kunich drapów, odpoczęliśmy, oddając się słodkiemu lenistwu – czytaniu na hamaku, przechadzkom po lesie, ogniskowaniu i piwkowaniu. Zaliczyłam także pierwszą – udaną – w życiu przygodę z supem, czyli dmuchanym płaskim kajakiem, które czasami można zobaczyć na Wiśle w lato. Świetna zabawa, jak tylko się ogarnie, że trzeba płynąć na zgiętych kolanach i się jakoś za bardzo nie usztywniać.
Część z Was zapewne przedłużyła sobie Majówkę, biorąc dodatkowe trzy dni urlopu. Ale mam nadzieję ze ci, którzy zostali, wpadną do nas się pożywić. Mamy takie propozycje:
- minestrone – włoska zupa warzywna
- butter chicken z ryżem basmati i kolendrą
- tarta z pieczarkami, gorgonzolą, pestkami dyni i natką pietruszki
- sernik nowojorski z musem truskawkowym.