Każdej soboty małżonek ordynuje króciutki spacer naszym mostem do Halickiej, żeby gospodarskim okiem ocenić postęp prac mostowo-wiaduktowych przebudowie nowego mostu kolejowego obok Galerii Kazimierz. Jeszcze pewnie ze dwa lata, zanim całe to wielkie przedsięwzięcie zostanie zakończone, ale nas cieszy każdy nowy metr muru, każde przęsło mostu. Będą nawet pozbywać się słupa wysokiego napięcia, który przeszkadza w budowie – i to jest duży pozytyw, bo wielkie słupy z wielkimi drutami bardzo szpecą przestrzeń. Oczyma wyobraźni widzę już nas, popylających na rowerkach częścią pieszo-rowerową, oraz wsiadających na Zabłociu w pociąg, żeby zwiedzić okolice Krakowa. Teraz w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy pociągiem gdzieś tam niedaleko pojechali, No ale sami rozumiecie – kiedy wszystko będzie skończone i oddane do użytku, wtedy ta podróż będzie jakaś uroczystsza i pełniejsza. Po nowym i lśniącym, a to zawsze dodatkowe plusy.
Czekamy na zakończenie niemiłosiernie przedłużającej się budowy, które póki co jest w dalszej perspektywie. W bliższej, a właściwie najbliższej perspektywie jest za to dzisiejszy lancz. A tak owa perspektywa się kształtuje:
- zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem carnaroli i serem grana padano
- chili con carne z grillowaną tortillą, kolendrą i kwaśną śmietaną
- tarta szpinakowa z fetą i orzechami włoskimi
- czekoladowe brownie z sosem karmelowym
- trzy kawałki sernika nowojorskiego z musem malinowym (tak jak wczoraj sprzedało się praktycznie wszystko, tak – o dziwo! – sernik został).