Wczoraj dopadła mnie wracająca karma. Na szczęście ta dobra, bo zdarza się, że i zła się czasem upomni o mój spokój ducha. W dość skomplikowanych okolicznościach zgubiłam portfel po drodze, ale dość szybko się zorientowałam, że go nie mam. Jako że wypadł mi gdzieś na mieście, bezsensem był powrót po trasie, bo mijałam po drodze rowerem tłumy ludzi. Cóż mogłam zrobić – zadzwoniłam do banku, w celu zastrzeżenia dowodu i karty, a potem do małżonka, żeby podzielić się z nim tą niefortunną wiadomością. Podczas rozmowy z nim, miałam drugi telefon – odebrałam. Dzwoniła pani, która pytała, czy rozmawia z Magdaleną Kisielewska. Czy Pani może znalazła mów portfel?!?. Tak – pani znalazła, mieszkała niedaleko od miejsca, w którym się znajdowałam, więc wsiadłam na rower, chwytając po drodze czekoladę, którą wspaniałomyślnie dała sami siostra, jako zadośćuczynienie dla znalazczyni. Odnalazłam mieszkanie – nie bez perypetii – zapukałam do do drzwi. Otworzyła mi pani w wieku emerytalnym – była zadowolona, że szybko odnalazła właścicielkę zguby. O żadnym zadośćuczynieniu nie chciała słyszeć – z trudem udało mi się wcisnąć jej ową czekoladę. Uskrzydlona udałam się z powrotem do siostry, żeby oddać swoją twarz w jej wspaniałe, fizjoterapeutyczne ręce. zastanawialam sie, skąd miała mój numer – okazalo się, ze w portfelu mam wizytowkę Wielkiej Pyszności z moim numerem telefonu.
Jeśli by próbować dopasować tu jakieś przysłowie polskie – cóż, nie przychodzi mi do głowy nic innego, jak tylko to o tym gupim, co to ma zawsze szczęście. Lepiej być głuptakiem, ale szczęście jednak mieć 😃
Uskrzydlona szczodrością karmy, mogę Wam z radością zaprezentować dzisiejsze menu, które jest całkiem całkiem:
– krem z cukinii
– krem z dyni z mleczkiem kokosowym
– gnocchi ze szpinakiem i gorgonzolą, posypane tartym serem grana padano
– tarta szpinakowa z pomidorkami, czarnuszką i serem dobbiaco
– blondie z białą czekoladą, nerkowcami i kremem z masła orzechowego
– ostatni kawałek sernika nowojorskiego.