Niestety, pani doktor w przychodni powiedziała wczoraj, że mam bardzo brzydkie gardło. Smutno mi się zrobiło, bo myślałam, że gardło jak gardło – a ono na ten moment ogarnięte jest szpetotą. Na szczęście szpetota gardłowa będzie powoli mijać. W tym mijaniu muszę jednak jej pomóc i póki co od wczoraj jestem na sterydach. Bycie Bufetową na sterydach nie przejawia się przerostem tkanki mięśniowej, agresją i szukaniem zaczepki – jest zgoła odwrotnie. Moje nieurodziwe gardło musi być oszczędzane, w związku z tym będę się ograniczać do prostych komunikatów i mówić je dość cicho. Proszę więc o wyrozumiałość. Dla udobruchania towarzystwa i dla ogólnego podbudowania wesołości wrzucam dziś obiecaną fotkę – influencerkę. Zgodnie z proroctwem Michała Majka, influencerka zmieniła się gładko w influenzę – nie stuprocentowo, ale jakiś wirus mnie srodze zmolestował w ostatnim tygodniu.
Swoją drogą – jestem pod wrażeniem profesjonalizmu młodej pani internistki z naszej przychodni – nikt mnie w życiu tak dokładnie nie osłuchał i nie zrobił tak szczegółowego wywiadu medycznego. Czuję się prawdziwie zaopiekowana ❤️
A teraz dzisiejsze menu – na pewno Was ucieszy:
- minestrone – włoska zupa warzywna – dziś wzbogacona o zieloną soczewicę
- quesadilla – grillowana tortilla z Śrem, szynką, cukinią i kukurydzą, a do tego sałata z winegretem
- wegańskie kokosowe curry z dyni i batatów, ze szpinakiem, orzeszkami ziemnymi i kolendrą, podawane z ryżem basmati
- tarta z białymi szparagami, pesto, serem provolone i pestkami słonecznika
- sernik nowojorski z musem truskawkowym