Dziś, ze względu na uczestnictwo w urzędowych sprawach, musiałam naprawdę zagęścić ruchy. I to zagęścić tak, żeby wyrobić się z całą produkcją do godziny ósmej. Udało się, ale niestety jestem teraz jako miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Chociaż nie jest to najlepsze porównanie, bo miłości w moim życiu nie brakuje. W każdym razie – jest lekka pustka i nie mam za bardzo dodatkowych minut, ani gotowca do wklejenia. Niespecjalnie lubię zapełniać ową pustkę na siłę – nie ma to nie ma. Trudno. Może za to jutro będzie lepsze, tłustsze, zabawniejsze. Przekonamy się jutro, tymczasem dziś jest całkiem sympatyczne menu – będą Państwo zadowoleni:
- krem z groszku z miętą i jogurtem
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i grana padano, zapiekane w sosie rosè z pomidorów, śmietanki, bazylii, czosnku i oliwy
- tarta szparagowa z mozzarellą i oliwą truflową
- ciasto marchewkowe z kremem waniliowym i prażonymi nerkowcami.