Letnie sezonowe dania wymagają ode mnie zwykle większych nakładów pracy i czasu niż te zimowe. Kiedy w menu jest chłodnik, albo botwinka na ciepło, oznacza to znacznie więcej przygotowań, wiążących się głównie z dodatkowym siekaniem. I to nie bylejakość siekaniem, ale w dość równe cząstki. Ie inaczej jest z dzisiejszym makaronem – świeże pomidory w ilości przemysłowej musiałam pokroić w kostkę, co zajęło mi około półtorej godziny. Zdążyłam, wmieszała pozostałe składniki i będziecie mieli na lancz turbo-sezonowe danie – makaron ze świeżymi malinowymi pomidorami. A skoro więcej czasu poszło na danie główne, zupa jest dziś kremem, bo kremy są najmniej pracochłonne, a kroić do nich warzywa można jakkolwiek – w końcu wszystkie składowe i tak skończą w blenderze kielichowym i będą blendowaniu za zapleczu na miazgę.
Dzisiejszy dzień zapowiada się trudno, a ja jak na złość posiałem gdzieś moje letnie nakrycie głowy. Prawdopodobnie będę musiała zakupić kolejne, bo latem po prostu nie da się bez niego funkcjonować. To znaczy da się – ale wtedy jest kiepsko, a nawet bywa niebezpiecznie. Na szczęście pracujemy w pomieszczeniu, a nie w pełnym słońcu, a do tego przy włączonej klimatyzacji. Dlatego zapraszamy wszystkich serdecznie po coś do jedzenia i chwilę oddechu od upału. Zjeść można co następuje:
- krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
- makaron linguine ze świeżymi pomidorami, bazylią, oliwą i czosnkiem, posypany serem grana padano
- tarta szparagowa z delikatnym kozim serem i olejem z pestek dyni
- ciasto marchewkowe z kremem waniliowym i orzechami włoskimi.