Dziś znowu trochę walczymy z upływającym czasem. Dostawa przyjechała znacznie później niż zazwyczaj i mamy lekką obsuwę. Już powoli się odgruzowujemy, ale trzeba było narzucić sobie wysokie tempo. Dlatego wybaczcie, ale przedstawię Wam tylko propozycje garmażeryjne, bo aktualnie w głowie mam raczej logistykę nowobufetową niż inne przemyślenia – te mniej przyziemne.
Na szczęście garmaż dzisiejszy jest bardzo atrakcyjny i być może zakryje i zneutralizuje trochę czytelnicze braki. Ciasto zaraz będę jeś – podzielimy sobie jak zwykle jeden kawałek na pół; tartę też bym wciągnęła, ale tu zapewne będzie trudniej, bo jest tylko sześć kawałków, a chętnych zapewne nie zabraknie. Całość zaś wygląda następująco:
- krem z dyni z mleczkiem kokosowym, imbirem i limonką
- cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą, zapiekane w sosie rosè z pomidorów ze śmietanką, oliwą, bazylią i czosnkiem
- tarta z pieczarkami, cheddarem ostrym salami z Kalabria
- ciasto drożdżowe ze śliwkami, kruszonką i orzechami laskowymi.