Niesamowicie nakręciłam się na Musical „1989” w Teatrze Słowackiego. Widziałam trailer w kinie, czytałam o nim i bardzo pragnę go zobaczyć. Niestety – wszystkie seanse wyprzedane, o biletach można pomarzyć. Muszę się uzbroić w cierpliwość i czatować na jakieś wejściówki. Odkąd zapoczątkowaliśmy świecką tradycję wyjazdów do wrocławskiego teatru muzycznego Capitol, nabrałam chęci na oglądanie musicali w teatrze. Tak jak superfanką tradycyjnych sztuk teatralnych nie jestem, tak te połączone z piosenkami bardzo lubię. To po prostu świetna rozrywka. We Wrocławiu zresztą chcieliśmy iść na „Mocka”, ale akurat kiedy tam jeździliśmy, to go nie grali. A teraz w ogóle zniknął z afisza. W końcu minęły ponad trzy lata od premiery, więc może po prostu się spóźniliśmy. Wiem, że serial według Krajewskiego, ale o Popielskim i we Lwowie, jest już dostępny na TVP. No ale nie jestem posiadaczką odbiornika telewizyjnego, więc i do VOD nie mam dostępu.
Tymczasem, można by pomyśleć o musicalu opartym o życie Wolodymyra Zełenskiego, który grają w Proximie. Generalnie mam jakąś noworoczną chęć aktywnego uczestnictwa w kulturze – choćby i to aktywne uczestnictwo przejawiać się miało w żwawym oklaskiwaniu artystów z siedzenia na widowni. Wyjść, zobaczyć, przeżyć.
Dla Was mam inną maksymę – wyjść, zobaczyć, przeżuć. Najlepiej u nas w lokalu, bo mamy dziś do przeżucia całkiem smaczne kąski. Oto propozycje”
- florencki zupa z fasoli z jarmużem
- gnocchi z gorgonzolą, suszonymi pomidorami i natką pietruszki
- tajska wołowina massaman z ryżem basmati – 5 porcji
- tarta z pieczona dynią, suszonymi pomidorami i kozim serem
- sernik nowojorski z musem truskawkowym.