Przy dzisiejszym zdjęciu nawet nie warto czegokolwiek pisać – kto by tam zwracał uwagę na miałkie słowa, kiedy taki obraz pojawia się przed oczami. Mnie dodatkowo jeszcze drażni truskawkowo – waniliowy zapach podczas pisania, bo obfotografowaną tarta leży sobie na blacie i bezczelnie wydziela wonie. A wonie są tak smakowite, że świadomość, że nie ja będę wśród szczęśliwców konsumujących dzisiejszy deser, wzmaga moją frustrację. Dlatego pogryzam migdały i zajadam jabłko – pocieszając się marnym erzacem. Marnym subiektywnie, bo nie mając obok siebie tak wyglądającego i pachnącego deseru, zwiększyłabym automatycznie wartości migdałów i jabłek z „marne” do „pyszne”. No ale byt (choćby i chwilowy) określa świadomość.
W tej sytuacji naleję sobie jeszcze kawy i odstawię tartę na zaplecze, żeby przestała wodzić na pokuszenie. A Wam – oprócz deseru – polecam wszystkie pozycje dzisiejszego lanczu:
- krem brokuły
- krem pomidorowy – trzy porcje
- Butter chicken z ryżem basmati i kolendrą
- tarta z pieczonym bakłażanem, mozzarellą fior di latte i suszonymi pomidorami
- dwa kawałki tarty z pieczoną dynią i kozim serem
- dwie porcje makaronu ze szpinakiem, gorgonzolą i grana padano
- tarta waniliowa z truskawkami.