Oglądając czwarty sezon SUKCESJI zwróciłam uwagę męża, jak beznadziejnie wyglądają włosy Siobhan Roy. On oczywiście nie zwrócił na jej fryzurę uwagi – nie zaczaił nawet, że w pierwszym sezonie kiedy nie skupiała się na sprawach firmowych, oraz przed ślubem, miała długie, wspaniałe, jasnorude włosy. Ciągle zwracam mu uwagę: „Zobacz jaka jest potargana – przecież tu wszystko ma znaczenie – każdy element garderoby”. Lub jego brak – zwróćcie uwagę, że te ultrabogate kobiety nie noszą żadnych torebek. Fryzura ma również kolosalne znaczenie („Hair IS everything” – powiedziała bohaterka Fleabag do fryzjera, który zrobił jej siostrze beznadziejną fryzurę). Kiedy zaczęłam drążyć, jak zwykle okazało się, że media tez przyglądają się włosom Shiv – powstał na tem temat artykuł, który sukcesywnie krok po kroku omawia jej włosy, idące ramię w ramię z fabułą.
Ale abstrahując od fryzur, bądź ich braku, dobrze że SUKCESJA już się kończy, bo formuła się wyczerpała. Dla mnie mogłaby być zamknięta w dwóch pierwszych sezonach, które były zdecydowanie lepsze niż kolejne. No ale cóż – i tak oglądamy, przyglądając się Royom jak małpkom w ZOO – w końcu dla nas, szarych i niezamożnych, to jedyna i niepowtarzalna okazja, żeby móc chociaż sobie wyobrazić, jak żyje jeden procent jednego procenta. I poczerpać satysfakcję, że w sumie to są nieszczęśliwe głuptasy, żebrzące o ochłap ojcowskiej miłości. I że wcale im z tego powodu nie zazdrościmy 😀
Cięcie i przechodzę do menu – na horyzoncie pojawili się bowiem już głodni.
Oto nasze propozycje:
- kokosowa zupa dahl z soczewicy i pomidorów
- perski kurczak ze śliwkami, bulgurem i miętą
- tarta z młodym marchewkami, serem scamorza, suszonymi pomidorami i pestkami dyni
- tarta waniliowa z malinami.