Dziś udało mi się nabyć pierwsze polskie truskawki z gruntu. Są smaczne – nie takie słodkie, ale bardzo truskawkowe. Wiecie – tak jak brzoskwinie włoskie i polskie. Włoskie są wielkie i bardzo słodkie, ale głównie czuć tam cukier, a te polskie są małe, mniej słodkie, ale za to super soczyste i brzoskwiniowo-brzoskwiniowe. Zaraz zabieram się za preparowanie koktajlu na kefirze, ale zostawię połowę do podjadania między zamówieniami.
A co po pracy? Po pracy wsiadam z dziewczynami w pociąg i jadę po raz drugi w tym miesiącu odwiedzić Breslau. Trochę będę robić za przewodniczkę, bo Wrocław mam już dość dobrze rozpracowany. Zamierzamy pójść (a raczej pojechać miejskimi rowerami) w kierunku relaksu w okolicznościach przyrody, plus oczywiście trochę starej miejskiej materii, bo jedna z nas jeszcze nigdy tam nie dotarła, aż do dzisiejszego wieczoru. Wszystkie jesteśmy bardzo podekscytowane wycieczką, a małżonek jest równie podekscytowany wolną chatą – każdy jest zadowolony z układu.
A z dzisiejszego lanczu mam nadzieję, że i Wy zadowoleni będziecie:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem
- zielone wegańskie curry z bakłażanów, cukinii, fasolki szparagowej i brokułów
- tarta szparagowa z włoskim łagodnym salami sopressa neostrada
- sernik nowojorski z musem truskawkowym.