Pójście do piekarni lub po owoce i warzywa pod Halę Targową w sobotę jest dla mnie zabawnym wydarzeniem. Ilekroć zjawiam się tam właśnie w tym dniu, moi sprzedawcy są całkiem skonfundowani. Nie pasuję im do sobotniego obrazka – tych tłumów, tej godziny, tych okoliczności. „A co to pani pracuje dziś?”, albo „O! Nasza pani Madzia przyszła!”. Bardzo miło jest usłyszeć o sobie „nasza” – człowiek od razu czuje się umiejscowiony w czasoprzestrzeni. Fajnie kiedy pani Małgosia ze stoiska z warzywami i owocami daje mi specjalne zamykane plastikowe pudełko po cukierkach – na truskawki. Mam cichą nadzieję, że Wy też doświadczanie u nas podobnych emocji – kiedy od progu używam Waszych imion, albo żartujemy sobie z rozmaitych sytuacji. To jest fajne – bardzo to lubię. I Wy też wydajecie się cenić te więzi.
Zupełnie nie a propos więzi – dziś zamiast szparagów na tarcie są bakłażany. I to nie dlatego, że szparagów nie było. Ja ich po prostu nie znalazłam rano w chłodni, bo penetrowała, nie tę półkę. Dziś więc bakłażany, ale jutro powrót do szparagów – ciekawe na jak długo. W końcu i ja i Wy zdajemy sobie sprawę, że nieuchronnie nadchodzi kres szparagozy.
A co na lancz i deser? Już Was zaznajamiam:
- kokosowa zupa dahl z soczewicy i pomidorów
- perski kurczak z suszonymi śliwkami i bulgurem (dziś niestety bez mięty)
- tarta z bakłażanem, gorgonzolą, pomidorkami i natką pietruszki
- tarta waniliowa z truskawkami.