Wypadałoby teoretycznie odszczekać ro co napisałam wczoraj na temat szparagów. Ale „hold Your horses” – jak mawiają w anglojęzycznym świecie. A zacznijmy od tego, ze może po kolei Wam wyjaśnię.
Robiliśmy wczoraj zamówienie na dzisiejszy ranek przez internetową zamawiarkę. Imszparagi ciągle tam były możliwe do zamówienia, chociaż ostatnio już jakąś chwilę ich nie było. A skoro były, to pomyślałam: „Kliknę, zamówię – i tak przecież już ich nie ma i nie przyjadą. A jak przyjadą ro świetnie!”
No i – wyobraźcie sobie – przyjechały. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, ale później trochę zrzedły mi mina. Małżonek zobaczył bowiem na metce, że szparagi przyjechały tu z …Peru! A firma jest holenderska. Uznaliśmy oboje zgodnym chórem, że to jednak przesada. Jakoś mi niespecjalnie leży fakt, że jakaś holenderska korporacja spożywcza na terenach rolniczych w Peru hoduje szparagi, żeby po sezonie mogły przypłynąć do Europy i żebyśmy sobie jeszcze chwile je podjedli. Poczułam się z tym słabo – wprawdzie pewne produkty są u nas cały rok, ale większość jest z Unii Europejskiej. Czyli biorąc pod uwagę wielkość naszego kontynentu – są to produkty w zasadzie lokalne. Poza tym jednak w szparagach najfajniejsza jest ich sezonowość. Niby wszyscy się smucimy, że się kończą, ale ile jest radości, kiedy sezon już się zaczyna. Stwierdzam, że fajnie jest na coś czekać cały rok, a potem się naobjadać. Dostęp do wszystkiego wszędzie mnie tak nie kręci.
Dlatego nawet, jeśli szparagi z Peru będą dostępne jeszcze przez kolejny miesiąc, ja już ich nie kupię. Dlatego dzisiejsza tarta jest NAPRAWDĘ OSTATNIA. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę, niech sobie śmiało nabywa – nie mnie oceniać wybory innych konsumentów. Mój wybór jest właśnie taki.
A jak wygląda całe menu? Oto nasze propozycje na dziś:
- botwinka z jogurtem, koperkiem i dymką
- minestrone – około pięć porcji
- makaron fusili ze szpinakiem, gorgonzolą i grana padano
- tarta szparagowa (ostatnia 😄) z mozzarellą fior di latte i oliwą
- – tarta czekoladowa- blok, z oreo.