Przyznaję z niejakim smutkiem, że hutnicza aura trochę podgotowała mi korę mózgową. Pozostaję w lekkim otępieniu – mimo klimatyzowanego wnętrza Nowego Bufetu. Wczoraj wracałam rowerem z Bronowic po dwudziestej – było już ciemno – i przyjechałam do domu spocona. Wieczorna godzina nie dała spodziewanej ochłody po piekielnym popołudniu, kiedy to jadąc z Podgórza w tamtą stronę prawie mdlałam, kiedy akurat jechałam w pełnym słońcu. Takie warunki nie sprzyjają myśleniu – takie warunki sprzyjają chłodzeniu ciała w otwartym zbiorniku. I tak też w niedzielę czyniłam – chłodziłam się z dziewczynami w jaworzniańskim zbiorniku rekreacyjnym Sosina. I było mi wspaniale, ale wczoraj okazało się, że mimo tylko trzech godzin od piętnastej w cieniu i tak doznałam przegrzania, tudzież lekkiego udaru. Wczoraj czułam się bowiem tak, jakbym miała potężnego kaca – a alkoholu nawet nie powąchałam.
W związku z tym czuję się jak po leciutkie lobotomii – takiej tyciej. Czekam aż zdolności poznawcze wrócą w pełni, a mój mózg będzie meandrował, skanował i analizował jak zwykle. Póki co – mam dla Was dzisiejsze propozycje:
⁃ gazpacho
⁃ perski kurczak z suszonymi śliwkami, bulgurem i miętą
⁃ chili con pavo – z indykiem, kukurydzą, fasolą i ryżem
⁃ tarta z cukinią, pomidorami i serem pecorino romano.