Chyba ewidentnie przyszła już jesień – wczoraj poszliśmy na ostatnią porcję loda do Szronu na Zabłociu i zastaliśmy drzwi zamknięte i kartkę informującą o końcu sezonu. Kupiłam więc porcję słonego karmelu w dawno nieodwiedzanym Good Lood i muszę przyznać, że wczoraj ten smak wyjątkowo im się udał – był przepyszny. Dojadając loda zostałam zaatakowana przez jesienny podmuch wiatru – niby nic, ale wieczorem już mnie bolało gardło. Już przylazły – zarazki, przeziębienia, czerwone gardziele, tymianek zaparzany z imbirem. Nie żebym miała coś przeciwko tymiankowi z imbirem, zaprawionym dodatkowo sokiem malinowym – no ale wiecie. Ten specjał spożywam li i jedynie w związku z deficytem zdrowego gardła, więc nie wiąże się ze spektakularnymi wspomnieniami. Magdalenki nijak z tego nie ukręcę, może co najwyżej brzechwowską Katarzynę.
A jak jesteśmy przy magdalenkach, to ciasta dziś nie ma. Ale są inne specjały, o których poniżej:
- krem pomidorowy z oliwą / trzy porcje zupy kukurydzianej
- kokosowe curry z kurczakiem, bakłażanem, brokułami i groszkiem cukrowym, podawane z ryżem basmati
- linguine all’amatriciana – również zostały trzy porcje
- tarta z pieczarkami, mozzarellą fior di latte, oliwą truflową i pestkami dyni.