Tak się ostatnio obłożyłam sierioznymi pozycjami książkowymi, że chyba trochę przedobrzyłam. Trochę zapomniałam że czytanie to nie tylko przyswajanie wiedzy, ale także i rozrywka. Przychodziłam do domu po pracy, a dwa poprzednie tygodnie były bardzo intensywne i zamiast się wyluzować przy lekturze, ja ugrzęzłam w amerykańskiej wojnie o niepodległość. Zamiast kibicować bohaterowi jakiejś powieści kryminalnej i luzować się przy kolejnych etapach rozwiązywania zagadki morderstwa, próbowałam się wczuć w personalne konflikty na wysokim szczeblu amerykańskich wojskowych i sympatię i antypatie ojców – założycieli. Nie mówię że to jest nudne, no ale na mój stan ciała i umysłu było trochę zbyt przytłaczające. W końcu się zbuntowałam i zajrzałam do bogatego zbioru ebooków, który udostępnili mi przyjaciele. Wiele tytułów jest tam dla mnie zupełną niewiadomą, bo przeniosłam na nasz komputer całą zawartość dysku z książkami i sprawdzam sobie pomalutku, jeśli nie kojarzę jakiejś pozycji. Nie minęło dużo czasu i znalazłam szwedzki (a jakże!) kryminał.Z wyjątkiem ukochanego Henninga Mankella przeczytałam ich w życiu dosłownie kilka. Ot, jedna Camilla Lackberg i dwie książki Jo Nesbø. Bardzo mnie ucieszyło to znalezisko, zabrałam się za lekturę i oto po trzech dniach zostało mi pięć procent tekstu. Umysł znalazł rozrywkę i odprężenie, a ja zupełnie nie wiem co czytam. Autentycznie – nie pamiętam ani nazwiska autora, ani tytułu. I nie dam rady teraz odnaleźć tych informacji bo czytnik jest w domu. Takie cudo jeszcze mi się nie zdarzyło. I wiem, że jest to możliwe głównie ze względu na nośnik tekstu – gdybym czytała papierową książkę, to leżałaby na szafce stroną tytułową do góry, z zakładką między stronami – a jak za każdym sięgnięciem do lektury widziałabym co to właściwie jest i kto to napisał. Z czytnikiem jest inaczej – otwieram go, a on się odpala w tym miejscu, w którym przerwałam czytanie – żadnych podpowiedzi co do zawartości nie dostaję na tacy.
No trudno. Bezimienna chwilowo książka jest wciągająca – spełniła swoje zadanie w stu procentach.
My też jesteśmy tu jak co dzień, żeby stuprocentowo spełnić swoje zadanie – swoją powinność wobec Was. Czyli dostarczyć Wam kalorii w smacznej formie i przystępnej cenie. Dziś owe kalorie występują pod takimi postaciami:
- kokosowa zupa Dahl z soczewicy i pomidorów
- trzy porcje kremu z groszku z jogurtem
- makaron penne alla putanesca z oliwkami i kaparami, posypany serem grana padano i natka pietruszki
- tażin z kurczaka z bulgurem – jakieś pięć porcji
- tarta porowa z wędzonym boczkiem i orzechami włoskimi.