Kupowałam sobie bilet PKP na przyszły miesiąc do stolicy. Kiedy sprawdzałam najdogodniejsze połączenie to okazało się, że mogę sobie przejechać w pierwszej klasie w pendolino za 119 złotych. Przecierałam oczy ze zdumienia, ale nie skupiałam się na tej czynności zbyt długo, bo trzeba było szybko brać bilety. A nuż widelec są tylko dwa w puli i właśnie ktoś tam sobie wyklikane na ten sam pociąg! Zakupiłam chciałam od razu kupić powrotny, ale tu już pokazywał się komunikat, że PKP zablokowało sprzedaż nie te pociągi, które mnie interesują. Ostatecznie udało mi się kupić powrotny na normalne Intercity – tyle że przez Radom i Kielce, jadący z Warszawy 3:40. Za to w zawrotnej cenie 29 złotych.
Mimo tego, że bilet elektroniczny wylądował już w mojej skrzynce mailowej to mam obawy że jednak zniknie, albo jego cena w magiczny sposób się podwoi. Kupiłam go w piątek, a w sobotę i niedzielę sprawdzałam czy aby na pewno jest i czy hajsiwo się zgadza.
Będę Was oczywiście informować co i jak. Zasadniczo bowiem – jak dobrze wiecie – lubię swoje przygody z PKP, nawet te hardkorowo wydłużające podróż. Ostatecznie tylko takie podróże pamiętam – te przebiegające gładko i przyjemnie idą od razu w zapomnienie. I tak właśnie powinno być – 90% podróży zapominam od razu, bo idą sprawnie, a te 10 % fajnie by było, jakby były wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Musze już przejść do meritum, bo cza goni. Dziś polecamy:
- krem z soczewicy i marchewki z kminkiem i kolendrą
- makaron penne z tagu bolońskim z wołowiny i warzyw, z serem grana padano i pietruszką
- tarta szpinakowa z gorgonzolą i pestkami dyni.