Przytłoczeni przez dzisiejszą produkcję ledwo się tu ogarniamy. Jeszcze trzeba ugotować gnocchi i uda nam się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Przodownicy pracy z nas żądni, tyłownikami również bym nas nie nazwała – ot, plasujemy się gdzieś po środku. Z zaznaczeniem, że organizację produkcji mamy naprawdę nieźle opanowaną, co wynika tak z doświadczenia, jak i z naszych cech osobowościowych. W każdym razie – jeszcze o 9:20 myślałam, że będą lekkie tyły, ale się spięłam, przegrupowałam i oto jestem i piszę. A małżonek w końcu się wziął za spożywanie śniadania.
Postanowiłam dziś jedhać artystami – puszczam zatem playlisty ze spotifajowych This is… – tu wstawcie dowolnego wykonawcę, a będziecie mogli posłuchać creme de la creme z tego, co przez lata drogi artystycznej wytworzył. Zaczęłam od Steviego Wondera, w planach jest m. in John Lennon solo, a w międzyczasie pozwolę sobie wcisnąć soundtrack z Twin Peaks – na niego zawsze jest dobra pora.
A oto nasze menu na dziś:
- krem kalafiorowy z prażonymi pestkami dyni
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i mozzarellą, zapiekane w sosie rosè z pomidorów z oliwą, czosnkiem, śmietanką i pietruszką
- gnocchi z ragu bolońskim, natka pietruszki i serem grana padano
- tarta z bio burakami, fetą, orzechami włoskimi i odrobiną octu balsamicznego.