Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

1 lutego 2024

Uwielbiam takie małe wielkie kino. Kino bez największych nazwisk po obu stronach kamery, bez niebotycznie napompowanych oczekiwań. Takie, które godzi zarówno krytyków jak i publikę – nie jest pieszczoszkiem jednych przy równoczesnej pogardzie drugich. Nie przesadnie artystowskie, a jednak rzemieślnicze tak doskonale, że jest czymś więcej niż tylko porządnym rzemiosłem. Takie, które chwyta moje emocje, ale nie przeszarzowuje i się nie rozckliwia – bo na przykład do trudnych, uczuciowych scen dokłada sporą dozę świetnego humoru. Czy piszę to wszystko, bo wczoraj obejrzałam taki film? Jakże by inaczej!
A obejrzałam “Przesilenie zimowe”, które wyreżyserował Alexander Payne – to ten reżyser, który zrobił jeszcze “Spadkobierców” i wspaniałe “Bezdroża”. W “Bezdrożach” i “Przesileniu zimowym” zagrał Paul Giamatti – a ja tego aktora wyjątkowo lubię. Bardziej lubiłam chyba tylko Philipa Seymoura Hofmana.
I jest to film wyśmienity. Jeśli oglądaliście “Green Book” i byliście zadowoleni, to tutaj będziecie zadowoleni jeszcze bardziej. Taka ładna historia to jest, tak pięknie, ze szczegółami opowiedziana – opowiedziana świetnie i kamerą i scenariuszem i grą aktorską – to główne trio jest wspaniałe w swoich rolach – a ten młody to już w ogóle – zagrał fenomenalnie. No i oczywiście Paul Giamatti – nauczyciel w męskim college’u w Nowej Anglii, o niezwykle trafnej ksywie “Wytrzeszcz”. Fajnie, że akcja dzieje się na początku lat siedemdziesiątych – to nam odstawia cała współczesna technikę. I film trochę też wygląda, jakby był z tamtej epoki – zastanawiałyśmy się z siostrzenicą, czy był kręcony na taśmie, czy są to triki operatorskie, że tak oldschoolowo wygląda.
Poszłam, bo czytałam że jest dobry, ale nie pozwoliłam sobie na poznanie choćby szkieletu fabularnego – co jak wiecie zwykle wychodzi na lepsze oglądającej.
Jakoś mnie to kino podniosło na duchu i na pewno kiedy pojawi się na streamingach, to sobie jeszcze raz obejrzę. Wam też radzę, bo zrobicie sobie tym prezent.
A tak na marginesie – szukam dostępu do filmu Payne’a “Nebraska”. Lata temu przegapiłam go w kinach, bo podobno był na ekranach króciutko. A teraz ciężko go znaleźć.
No dobra, to teraz menu:

  • toskańska zupa pomidorowa
  • krem porowo- ziemniaczany z grzankami
  • kokosowe curry z kurczakiem, warzywami i ryżem basmati
  • makaron linguine aglio olio pomodoro z natką pietruszki i serem grana padano
  • tarta z bio burakami, kozim serem i orzechami włoskimi
  • dwa kawałki tarty z bakłażanem, fetą, pomidorkami i bazylią.