A u nas dzisiaj ostatkowy kusiciel, sroga konkurencja dla jutrzejszych pączkowych tlustoczwartkowców. Czyli korzenne ciasto marchewkowe z orzechami nerkowca i kremem waniliowym. Rozpuściłam o nim nieśmiało wici w poniedziałek i efekt jest taki, że zostało nam już tylko pięć kawałków. A ja, w towarzystwie małżonka, zrealizowałam w weekend nasz mokry sen o ciastkach z cukierni Śliwy. Na miejscu czekała na nas spora kolejka – stanęliśmy w niej karnie i poczyniliśmy zakupy. Nabyliśmy jednego pączka, dwa kawałki francuskiego ciasta ze śliwką i kruszonką, jedną bezę – Hiszpana, z bitą śmietaną, oraz dwadzieścia dekagramów faworków, zwanych tu lokalnie chrustem. W kolejce za mną stała dziewczyna, która pytała pełna niepokoju, czy jest jeszcze dużo pączków. Akurat wyszedł chłopak z cukierni i powiedział, że ma jeszcze 60 na zakładzie i to jest wszystko. Ciastka były bardzo dobre, a faworki prawie takie jak domowe. Naprawdę świeże, chrupiące, miały nawet bańki powietrza. Oczywiście nie takie mikro banieczki, jakie wychodzą w domowych, kiedy bezlitośnie okłada się ciasto wałkiem, ale były naprawdę spoko – najsmaczniejsze kupne faworki jakie jadłam. Przyznaję, że kupnych jadłam niewiele i nie mam dużego porównania, ale stawiając je obok domowych nie wstydziłabym się wcale.
Dojadając spady z ciasta marchewkowego, przechodzę już do części garmażeryjnej, bo jest już po dziesiątej, a na fotelu kinowym siedzi moja siostra i czeka cierpliwie, kiedy wreszcie ją obsłużę 😜
Dziś polecamy:
- krem z soczewicy i marchewki
- zupa kukurydziana
- penne alla putanesca – w sosie z oliwek, kaparów i pomidorów, z natką pietruszki i serem grana padano
- tarta z pieczoną dynią, kozim serem, fetą i pomidorkami
- ciasto marchewkowe.