Dowiedziałam się niedawno, że jesteśmy właścicielami aż trzech pikutków. Dwa miałam już od dawna, trzeci dokupiliśmy w ostatnich miesiącach. Używałam ich, pozostając w nieświadomości, że są pikutkami. To jedna z najsłodszych nazw, jakie słyszałam. A dowiedziałam się przypadkiem od najmłodszej siostry, kiedy byłam w Gdyni u innej siostry (it’s complicated). Powiedziała mianowicie, że skaleczyła się pikutkiem. Czym??? Zapytałam zdezorientowana, bo nie miałam pojęcia, o czym do mnie mówi. Wtedy ona pokazała mi w internecie ten mały nożyk Victorinox – wspaniały nożyk, którego używać uwielbiam i który nie jest tylko do łatwego krojenia pomidorów – można nim wygodnie kroić mnóstwo rzeczy! W zasadzie większość rzeczy w kuchni da się pikutkiem rozdrobnić. Jestem jego absolutną fanką, mimo jego niepozornosci i braku super designu. Zastanawiałam się srodze, skąd nazwa – na fejsbukowym fanpejdżu firmy Victorinox znalazłam informację, że to polscy fani nadali mu ten wspaniały przydomek. I że w 2022 sprzedało się u nas DWIEŚCIE TYSIĘCY pikutków. No ale skoro Victorinox robi niezawodne scyzoryki, to dlaczego inne noże mieliby robić badziewne.
Fanów pikutków pozdrawiam, a tych, co go jeszcze nie znają zachęcam do zainteresowania się bliżej tym produktem. I tradycyjnie już – ten post powstał nie z pieniędzy od producenta, a z czystej miłości. All You need is love – pamiętajmy te prostą prawdę.
Owa prawda przyświecała nam dziś także przy robocie. A wskutek owej roboty powstały dla Was dania na lancz. Dziś dość bogato, bo są jeszcze porcje z wczoraj. A oto propozycje:
- krem z buraków z jogurtem
- zupa Dahl – jakieś siedem porcji
- linguine all’amatriciana w sosie z pomidorów z guanciale (dojrzewającym policzkiem wieprzowym) i oliwy, posypane serem pecorino romano
- chili con Pavo – to bardzo fajne, lekkie i dietetyczne danie – kawałki piersi z indyka, czerwona fasola, świeża papryka i włoski ryż parboiled – czyli bogatszy odżywczo niż zwykły biały
- tarta z bakłażanem, lazurem, pomidorkami i olejem z pestek dyni.