Zacznę od tego, że dopiero na reklamach przed seansem dowiedziałam się, że film trwa dwie i pół godziny! A zaczął się mniej więcej o o 19:15, kiedy to prawie pół godziny reklam i trailerów w końcu przetoczyło się przez ekran. Gdybym wiedziała to pewnie bym zrezygnowała z seansu – cała operacja z kinem skróciła bowiem moją ilość snu o dwie godziny – a to poważna wyrwa. Więc może dobrze że nie wiedziałam, bo miałam wczoraj świetny seans. Z tylko jednym chrapem – mniej więcej po czterdziestu minutach. Na szczęście niezawodny cukierek Ricola o smaku alpejskiej łąki (bardzo w temacie miejsca akcji filmu! 😁) przywrócił mi ostrość zamglonego snem spojrzenia. Pojedynczy chrap spowodowany był późną porą, bo dramaturgicznie film trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Jest bardzo precyzyjnie zrealizowany i wspaniale zagrany. A mi oglądało się go troszeczkę jak paradokument – bardzo uwierzyłam w tę historię. Czy bohaterka zabiła swojego męża? Skłaniam się do tezy, że jednak to zrobiła, ale nic w “Anatomii Upadku” nie jest oczywiste. Tropy i ich interpretacje ciągle się mnożą – widzimy napastliwość prokuratora, ale i pewną stronniczość obrońcy, spowodowaną dawnymi uczuciami wobec podejrzanej. Widzimy niestandardowy podział ról w małżeństwie – dla wielu osób wciąż nie do zaakceptowania i zbyt postępowy, dla innych normalny i zgodny z ich temperamentem i osobowością. Nie chce Wam za wiele pisać, choć kusi mnie podzielenie się kilkoma dygresjami. Ale lepiej pozostawić Wam przyjemność z oglądania.
Jest całkiem spora grupa komentujących, którym ten film w ogóle nie przypadł do gustu – nie jest typowym pieszczochem krytyków i publiczności – chociaż krytycy raczej go chwalą. Jednak co do jednego wszyscy są zgodni – fantastyczna rola Sandry Hüller. Widziałam ją wcześniej tylko w “Toni Edmann” i to była również świetna rola. I zapamiętałam ją dobrze stamtąd. Jeśli zostaliście fanami tej niemieckiej aktorki o niepozornej fizjognomii, możecie zerknąć na artykuł o jej aktorstwie do Dwutygodnka: https://www.dwutygodnik.com/artykul/11159-dyskretny-urok-otchlani.html
A dwie i pół godziny mijają bardzo szybko – mimo że to w dużej mierze dramat sądowy. Ciekawie jest też zobaczyć, jak wygląda tryb pracy francuskiego sądu – a podobno film bardzo realnie oddaje realia. A my znamy przecież z kina głównie sad amerykański, czasem migną gdzieś te śmieszne peruki z brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. A tu jest inaczej – dość ciekawie.
Film zrobił na mnie spore wrażenie – może nie jest wybitny, ale na pewno bardzo dobry, z wybitną główną rolą. I rodzi wiele pytań, na które sami musimy sobie odpowiedzieć.
Na kilka pytań mogę Wam udzielić odpowiedzi – na przykład na popytania dotyczące dzisiejszego lanczu. Oto odpowiedzi:
- krem z brokułów z prażonymi pestkami słonecznika
- butter chicken – kawałki piersi kurczaka marynowane 24 godziny w jogurcie, w aromatycznym sosie z mieszanka przypraw haram masala, zagęszczonym zmielonymi prażonymi nerkowcami, podawany z ryżem basmati i świeżą kolendrą
- tarta z cukinią i gorgonzolą
- tarta z kremem czekoladowym i dżemem wiśniowym – smakuje jak pyszne nadzienie bombonierki.