A co my robiliśmy w świąteczny weekend? Oprócz robienia niczego zajmowały nas kilkunastokilometrowe spacery po Krakowie i nieco dłuższe przejażdżki rowerowe. A podczas takiego spaceru można na przykład spotkać znajomą parę z Warszawy (a tak oryginalnie z Chełma) na zakolu Wisły, której nie widziało się kilka ładnych lat. I której zamiast piwka na jednej z turystycznych barek poleca się wjechanie windą na ostatnie piętro Jubilata i biesiadowanie na tym czadowym tarasie, z którego rozciąga się niesamowity widok na Wawel i okolice. Czyli dobry (a nawet bardzo dobry) uczynek zaliczony. Można również pod kopcem Wandy dostrzec na drzewie nietoperza, który z uporem maniaka próbuje wspiąć się do góry po pniu, ale ciągle spada. Kiedy zauważyliśmy jego skrzydło z przerwaną błoną zrozumieliśmy, że typ raczej sobie na razie nie polata. Zadzwoniłam na Straż Miejską i zgłosiłam nietoperza – pan cierpliwie zapisywał szczegóły jakie mu podawałam i powiedział że zadzwoni do zewnętrznej firmy i ich poinformuję, ale jest święto i nie wiadomo czy przyjadą. Postanowiliśmy trochę poczekać i faktycznie po pół godzinie pan z firmy do nas zadzwoni. Powiedział, że będzie do dwóch godzin, bo ma jeszcze potrącenie na drodze. Poinstruował nas, żebyśmy znaleźli jakieś pudełko i nakryli nietoperza, który zdążył już zrezygnować ze wspinania i leżał w trawie pod drzewem. No i błogosławieni ci, którzy czasem śmiecą, bo na tym odludziu w gałęziach drzewa czekało na nas idealne pudełko po chusteczkach do nosa. Przykryliśmy zwierza, docisnęliśmy jeszcze gałęziami, wysłaliśmy panu zdjęcia i pinezkę lokalizacyjną i dopiero pojechaliśmy do domu. Po drodze zdążyła nas jeszcze spisać policja, ale to zupełnie inna historia.
Mamy nadzieję, że pan pomógł „naszemu” nietoperzowi i że mu zoperują skrzydło – bo małżonek czytał, że można zszyć skrzydło, że teraz jest dużo możliwości.
Jeśli zobaczycie w dzień nietoperza – to bardzo niedobry znak, bo wszyscy wiemy, że są aktywne nocą. Poza tym są pod ochroną i mało się ich rodzi, bo żyją około dwudziestu lat. Instrukcję obsługi przedstawiłam Wam powyżej, więc będziecie wiedzieli, co robić.
Oby gaculo przeżył i odzyskał sprawność…
I zmiana tematu: oto menu:
- krem z selera z prażonymi orzechami włoskimi
- makaron linguine all’amatriciana, w sosie z pomidorów z guanciale – dojrzewającym policzkiem wieprzowym, oliwą i serem pecorino romano
- chili con carne – około 8 – 10 porcji – jeśli chcecie być pewni że je dziś zjecie, zarezerwujcie sobie wcześniej
- tarta szpinakowa z gorgonzolą i pestkami dyni.