Słuchajcie – nie przygotowałam sobie nic do napisania, bo od rana sobie z małżonkiem rozmawiamy o wkretce dziennikarskiej, jakiej dokonał Stanowski przy pomocy Stonogi. Wyprztykałam się ze wszystkich emocji póki co, a nie zamierzam tutaj dorzucać nieobchodzących nikogo trzech groszy do tej sprawy. Często nie mam zdania na dany temat – bo człowiek nie musi mieć zdania na temat wszystkiego – tu akurat mam. Ale po co mielić temat – i tak jest przemielony na wszelkie możliwe sposoby.
Ale w sumie to mam temacik – ostatnio wymyśliłam, że odwiedzę w ciągu najbliższych tygodni podkarpackie miasto Jarosław. Nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy, ale temat się rozrasta w moim umyśle, ewoluuje i coraz bardziej mnie zachęca. Mam nadzieję, że nie cały długi weekend będzie tu tropik i że da się pojechać na wycieczkę w jakiejś sensownej temperaturze. Zeszłoroczną wyprawą do Bielska Białej w upalny dzień skutecznie mnie zniechęciła do skwarnych, miejskich wycieczek.
A teraz menu:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem i oliwą extra vergine
- zupa z kapusty z pomidorami, ryżem i serem grana padano
- marokański tażin z kurczaka z suszonymi morelami, prażonymi nerkowcami, kolendrą i bulgurem
- sześć porcji makaronu z pesto, pomidorami i grana padano
- tarta z boczniakami, mozzarellą fior di latte i oliwą truflową.